Jeziory Wielkie 30.09/1.10.201121:30-2:00Jules - Sky-Watcher ED80 na PorcieWilk - GSO 10" DobPolaris - Synta 8" DobKiedy dojechałem do PGRu, Wilk już był od godziny i niecierpliwie czekał na towarzystwo. Po chwili dojechał Jules i mogliśmy rozkładać sprzęty. Warunki były bardzo dobre, dość ciepło, ale po północy znów nadeszła wilgoć. Spotkanie zaczęliśmy od naprawienia szukacza Wilka który nie działał jak powinien, ale po prawidłowym umocowaniu go w obejmie zaczął spełniać swoją funkcję.
Każdy łupał według swojego planu, a ja chciałem wgłębić się w okolice wschodniej Andromedy i wyłapać kilka/kilkanaście galaktyczek w tej okolicy, ale po kilku porażkach i jednej wyłapanej galaktyczce stwierdziłem, że trzeba tę noc poświęcić na DeeSowe standardy i Jowisza. Jedyny wpis z tej nocy:
NGC846 (12,3mag/SB 13,4mag) - dość słaba, zerkaniem w 14mm
Mieliśmy świetnie punktującego EDka z szerokim polem i dwa Newtony o sporej aperturze więc mogliśmy się cieszyć pięknymi widokami i dostosowywać sprzęt pod dany obiekt. Dodatkowo, Wilk miał "kitowego" Erfla 30mm GSO który tej nocy bardzo nam pomógł. Wkręciliśmy do niego filtr UltraBlock i szaleliśmy po okolicach Drogi Mlecznej. W 10" podziwialiśmy wspaniale odcinającą się od tła Zatokę Meksykańską w
NGC7000 ze słabszym
Pelikanem (IC5070) który pokazał nam dziób i puścił oczko :) W EDku udało się niemal na styk uchwycić dwa najjaśniejsze fragmenty Veila - jakiż to rozległy obiekt! No i oczywiście wróciliśmy do Ameryki i Pelikana w szerokim polu.
Jeszcze wcześniej, po porażce z Andromedą skierowałem Syntę na
NGC891 i po krótkim wpatrywaniu się zobaczyłem jej sporą, ulotną smugę z gwiazdką na tle, która jeszcze się rozciągała przy zerkaniu. Podjęliśmy próbę w EDku, ale pomimo wycelowania w dokładnie to miejsce, nic nie dostrzegliśmy. Nieco bezwiednie próbowałem złapać coś z gromady Abell 347, nieco na wschód od NGC891 ale nic tam nie dostrzegłem tej nocy.
Wilk również łapał standardy i ćwiczył celowanie w obiekty, a w przerwach nerwowo chodził po placu komentując pobliskie, głośne porykiwania godowe jelenia które towarzyszyły nam praktycznie całą noc. Nawet podjął próbę nawiązania kontaktu głosowego, ale nic konkretnego z tego nie wyszło.
W drugiej połowie sesji, kiedy
Jowisz był już wysoko, zachęceni ostatnio dobrym seeingiem skierowaliśmy armaty na niego. Warunki nie były idealne, ale i tak król planet prezentował się wspaniale i do 200x był ostry i kontrastowy. Powyżej 300x musieliśmy czekać na chwile uspokojenia atmosfery, ale momentami też było nieźle. Oprócz pasów z nieregularnościami, tej nocy załapaliśmy się na początek tranzytu WCP. Było ją dobrze widać na górnym (w Newtonie), szerokim pasie jako jaśniejszą plamę rozdwajającą ciemniejszą szarość pasa. Była jeszcze blisko krawędzi tarczy, więc miała kształt bardziej okrągły niż jajowaty. Robiła wrażenie!
Dla mnie hitem tej nocy była mgławica
Kalifornia (NGC1499), do której Jules podszedł z ED80, okularem 30mm i filtrem UltraBlock. Mgławica jest bardzo duża i dość słaba więc nie ma co się nastawiać na piękne widoki. Uznałem, że osiągniemy sukces widząc jej ślad. Po zorientowaniu widoku w okularze z atlasem Jules zaczął szukać pojaśnienia po czym oznajmił, że "coś tam widać". I faktycznie, mieliśmy Kalifornię. Nie całą, a tylko najostrzej zarysowaną część po stronie Menkiba (Ksi Persei) i jej poświatę w kierunku krawędzi pola. Najlepszym sposobem aby ją wyraźnie zobaczyć, jest przesunięcie jej słabej poświaty blisko diafragmy aby mgławica obejmowała część krawędzi pola widzenia - wtedy rzuca się w oczy różnica w jasności tła nieba i obszaru mgławicy oraz bardziej zarysowuje się jej granica. Ważne jest też żeby dobrze zorientować się w kącie pozycyjnym mgławicy w danym momencie. W EDku mieliśmy mgławicę niemal dokładnie po prawej stronie pola. Ciężko opisać ten widok, najlepiej zobaczyć samemu :)
http://apod.nasa.gov/apod/ap060924.html
A na zakończenie rozkręciliśmy Dobsa Wilka żeby sprawdzić dlaczego nie da się płynnie regulować docisku łożyska w azymucie. Całą sesję Wilk męczył się z luźno latającym wokół własnej osi Dobsem, a po rozkręceniu okazało się, że dolna płyta była zamocowana "do góry nogami" i tuleja na osi wystawała w górę blokując śrubę dociskową. Przełożenie nóżek Dobsa i poprawne skręcenie całości wystarczyło żeby dało się idealnie wyregulować tarcie łożyska. Po tej nocy Wilk cieszy się świetnie działającym teleskopem!
Kiedy opuszczaliśmy plac, jego panowanie objął znany już nam szalony traktorzysta który zawsze przed 2 zaczyna przerzucać gruz :)
Relacja Julesa:Od kilku ładnych sezonów nasze sesje obserwacyjne wyglądają bardzo podobnie. Wypad pod ciemne niebo, wypatrywanie słabych kłaków na granicy zasięgu, poszukiwanie nowych wyzwań i podobne ekstremalne wyczyny. Rzadko kiedy obserwujemy dla czystej przyjemności, bez pośpiechu i wysilania wzroku. Raz na jakiś czas warto poświęcić noc na delektowanie się starymi, dobrymi eMkami. Taka okazja zdarzyła się właśnie podczas tej sesji. Mój sprzęt rozmyślnie zostawiłem w Dzwonowie z nadzieją na szybką akcję pod koniec września. Niestety, z ambitnego planu nic nie wyszło i chwilowo musiałem obejść się bez Synty.
Niebo dało nam ostatnią szansę ostatniego wrześniowego wieczoru i nie namyślając się długo, postanowiliśmy uderzyć do Jezior. Namówiłem Polarisa żeby wziął EDka a z własnego sprzętu zabrałem jedynie krzesło obserwacyjne :) Nie miałem nawet latarki, wiec nie brałem się nawet za szukanie czegokolwiek w atlasie - całą sesję jechałem z pamięci. Zmieniając na przemian Pentaxy 7 i 14mm odwiedzałem kolejno "starych znajomych" z katalogu Messiera i nie tylko. Padały kolejno letnie klasyki (M13, 92, 56, 57, 71, 27), Jesienne perełki w pełnej krasie (M15, 2, 32, 32, 110) oraz smaczki z nieba zimowego z przyległościami (M 35, 36, 37, 38, 42/43). Nie zabrakło też M 81/82, gromadek w Kasjopei, Hichotek oraz kilku gwiazd podwójnych. Mimo odczuwalnej różnicy w aperturze, obrazy z refraktora mają swój niezaprzeczalny urok. Zupełnie nową perspektywę zyskujemy patrząc na znajome obiekty w szerokim, skorygowanym polu. Spojrzenie na cały kompleks Veila i niemal całą Amerykę (30mm z filtrem UB) to już coś zupełnie niespotykanego, nawet dla nas - starych wyjadaczy. Znów sprawdza się ludowe porzekadło "mniej czasem znaczy więcej". W tym przypadku mniej ogniskowej dało ponadprzeciętne pole widzenia. Pole na tyle duże, że udało się złapać łukowaty ślad mgławicy Kalifornia.
Musze przyznać, że formuła obserwacji rekreacyjno-odprężających to dobra odskocznia od naszego ekstremalno-wyczynowego łupania. Taką lajtową formułę stosował odkąd pamiętam PiotrPe, czym wzbudzał mój podziw i szacunek. Podczas gdy my męczyliśmy słabe kłaki, on na pełnym luzie oglądał eMki. Bez pośpiechu, bez wertowania atlasu, bez zmuszania wzroku do karkołomnej gimnastyki. Konkluzja która mi się nasuwa - nie ma co dywagować nad wyższością któregokolwiek ze stylów obserwacji. Najlepsze obserwacje to takie, które sprawiają nam najwięcej przyjemności. Kwestia co i czym obserwujemy schodzi na drugi plan...