Mimo iż była to trzecia - ostatnia - noc zlotowa, dla mnie była pierwszą i ostatnią, a ogólnie drugą obserwacyjną. Noc z piątku na sobotę była pochmurna, czyli w pełni integracyjna.
Zlot był zorganizowany i przeprowadzony bardzo dobrze, co jest już tradycją. Spotkanie z dziećmi szkolnymi połączone z prelekcją na temat astronomii, spływ kajakowy, warsztaty i prelekcje dla uczestników zlotu to stałe punkty naszych spotkań w Zatomiu. Osobiście wysoko cenię sobie również sobotnie wypady piesze po okolicznych lasach i łąkach i nad jeziora. Pogoda tej jesieni była bardzo kapryśna, jednak osoby które przyjechały już w czwartek miały do dyspozycji dwie noce z czystym niebem podczas których warunki były ponadprzeciętne. Krążyły opinie, że noc czwartek/piątek była lepsza, ale większość zlotowiczów oceniała warunki w nocy sobota/niedziela jednak jako lepsze.
Oto relacja obserwacyjna z perspektywy osoby nawróconej na wyznanie lornetkowe. Liczne komentarze po zlocie oraz zdjęcia można znaleźć w
wątku na forum.
Zatom 22/23.09.2012
21:30-03:30Sprzęt zaczęliśmy rozstawiać około 21:30, kiedy na niebie zauważyliśmy wyraźne oznaki nadciągającej pogody. Druga część soboty minęła pod znakiem ulew, burz i wichrów, ale wszystkie prognozy wskazywały na przejście frontu po godzinie 22 i przewidywały całkowicie czyste niebo do rana. Obawialiśmy się jedynie wilgoci, ale obecny całą noc wiaterek, mimo obniżania temperatury odczuwalnej, był zbawienny dla optyki która praktycznie, przy zachowaniu podstawowych zasad ochrony przed wilgocią, nie "rosiła". Jeszcze przez niknące chmury udało nam się popatrzeć na nisko zawieszony nad drzewami Księżyc w pierwszej kwadrze, a po godzinie wyczyściło się całkowicie, i oprócz ostatnich niegroźnych obłoków, do rana mieliśmy do dyspozycji piękne, klarowne i przejrzyste niebo.
Nie wspomniałem jeszcze z czym przyjechałem do Zatomia. Jako podstawowy sprzęt wziąłem swój nowy nabytek - lornetkę Vixen Giant Ark 16x80, oraz dodatkowo Nikona EX 10x50. Okazało się, że całą noc przesiedziałem przy Vixenie, a Nikona wziąłem tylko na dzienną wycieczkę po lesie. Co więcej, ani razu w czasie sesji nie podszedłem do innych teleskopów, a obok stały 8-, 10-, a nawet 16-calowce. Słyszałem rozmowy "Mam Sowę!", "Jest Veil!", a ja spokojnie to samo miałem w lornetce :) Jedynie pod sam koniec obserwacji zerknąłem przez 10" Marka (Marek Gdańsk) z nasadką bino na Jowisza, oraz przez 16" Heńka na Koński Łeb w paśmie H-beta.
Pierwszą część nocy spędziliśmy statyw w statyw z Markiem (Panasmaras) porównując wszelkiej maści lornetki. Przemyślenia i wyniki tych oględzin na pewno przedstawi Marek w osobnym opracowaniu, a ja skupię się na najciekawszych obiektach które wypatrzyłem swoją 16x80.
Warunki, jak już wspomniałem, były bliskie ideału (wioska przeżyła zaciemnienie z okazji zlotu!). Powietrze było przewiane, nic nie "wisiało", wiatr zapobiegał osiadaniu wilgoci, jedynie temperatura mogłaby być wyższa. Między 3 a 4 nad ranem zanotowaliśmy 4
oC, a odczuwalną oceniliśmy na 1-2
oC. Całą niedzielę odczuwałem skutki bliskiego kontaktu dłoni z zimnymi elementami statywu. A trzeba było wziąć rękawiczki. Thomas by powiedział: "Lepiej nosić niż się prosić".
Sporo poniższych obiektów złapałem razem z Markiem, porównując widok w lornetkach o innym powiększeniu i/lub innej aperturze.
Jak tylko zaszedł Księżyc, zabrałem się za obiekty głębokiego nieba. To była, po pewnej pięknej nocy w Zwoli, dopiero moja druga sesja pod ciemnym niebem z Vixenem więc chciałem ją w pełni wykorzystać na wyciśnięcie z lornetki całej mocy apertury 2x80mm. Zacząłem nietypowo, bo od nisko wiszącej Wielkiej Niedźwiedzicy (do której zresztą wróciłem w drugiej połowie nocy). Oczywiście zaliczyłem standardy, czyli M51 z NGC5195 - widoczne jako wyraźne dwie plamki, M101, M81/M82 wraz z towarzyszkami NGC3077 oraz NGC2976. Dużo niżej wyłapałem też parkę M108 i M97 (Sowa). M108 była dość wyraźną podłużną smużką, a M97 jeszcze wyraźniejszą, sporą okrągłą plamką.
Następnie przesunąłem się na wstęgę letniej Drogi Mlecznej, w okolice gwiazdozbiorów w okolicy równika niebieskiego, stopniowo idąc na północ. W Orle wypatrzyłem mój osobisty hit tego gwiazdozbioru - kompleks ciemnych mgławic Barnard 142 i 143 czyli "E", gromadę kulistą NGC6760 (z pomocą Marka), oraz gromadę otwartą NGC6755. Niestety, nie udało mi się wypatrzeć pobliskiej NGC6756, ale pamiętając ile mi to maleństwo napsuło krwi w 8", nie spodziewałem się tu zwycięstwa. Oczywiście, nie odmówiłem sobie przyjemności spojrzenia na parkę jakże różnych gromad otwartych na pograniczu Wężownika i Ogona Węża - mniejszej i jaśniejszej NGC6633 oraz większej i bardziej eterycznej IC4756.
Barnard 142/3 (SKY-MAP.ORG)
Pobliski Delfin kusił aby powtórzyć podejście do jego dwóch małych kulistych. Leżąca niecałe 4
o na południe od gwiazdy Epsilon Del NGC6934 jest nieco jaśniejsza. Leży pół stopnia na północ od parki gwiazd o jasnościach 6,5mag i 7mag (BD+06 4584 i BD+06 4576) i była widoczna w Vixenie jako składnik dwóch ciasnych parek słabych gwiazd (ok. 9-10mag). Przy dokładnym przyjrzeniu się parce wschodniej widać było, że wschodnia "gwiazdka" jest nieco rozmyta, a zerkanie jeszcze pogłębiało to wrażenie.
Słabsza z kulistych Delfina - NGC7006 - jest bardzo trudnym celem dla lornetki. Mała i słaba, leży w dość nieciekawym polu gwiazdowym, choć przy odrobinie wyobraźni można tu zastosować starhopping. Około 3,5
o dokładnie na wschód od gwiazdy Gamma Del natkniemy się na spory trójkąt równoramienny, który z nieco słabszą gwiazdką na południowym-wschodzie tworzy bardzo pochylony romb. Jeśli wrócimy od tej gwiazdki pół stopnia w kierunku trójkąta, natkniemy się na słabiutkie, niemal gwiazdowe, pojaśnienie. Leży ono na przedłużeniu linii w kierunku północnego-wschodu tworzonej przez dwie gwiazdki. To będzie NGC7006. Należy uważać aby nie pomylić jej z pobliską słabą gwiazdką (jedną z dwóch tworzących linię na północny-wschód). Gromadka widoczna była zerkaniem, wyskakując raz po raz z tła.
W Lisku padł oczywiście Wieszak czyli Cr399, a także, ku mojej radości, wypatrzyłem w końcu słabą, podłużną gromadkę otwartą NGC6802. W lornetce pokazała swój charakterystyczny kształt rozciągnięty w linii północ-południe.
Z luźnych, rozległych gromad otwartych warto wspomnieć NGC752 w Andromedzie oraz NGC1647 oraz NGC1746 w Byku, które tej jesieni rozdzielone są jasnym Jowiszem.
Kiedy niebo letnie przesunęło się ku zachodowi, a na południowym-wschodzie zaczęły piąć się gwiazdozbiory jesienne, skierowałem się najpierw ku Łabędziowi, a następnie w rejony na południowy-wschód od Pegaza. W Łabędziu odwiedziłem rejon Sadra gdzie padły gromady otwarte: NGC6910 (którą uwielbiam w teleskopie), Cr421, oraz najprawdopodobniej
Dolidze 6. Po drugiej stronie Sadra zwróciła moją uwagę M29 - malutka gromada otwarta. Pokazała ona wyraźny czworoboczny kształt z ładnie rozdzielonymi głównymi gwiazdkami gromady. Ze szlagierów, oczywiście Ameryka Północna czyli NGC7000, która w polu 4
o po prostu fenomenalnie odcinała się od tła pokazując kształt znany z fotografii. Obszar na wschód od niej również nie był całkowicie ciemny - widać było, że tam również rozlega się spory, ale bardzo słaby, obszar mgławicowy. Dał się też wyzerkać kształt pobliskiego Pelikana (IC5070). Na pograniczu Łabędzia i Cefeusza odwiedziłem znaną parkę NGC6946 (galaktyka) i NGC6939 (gromada otwarta), a po drugiej stronie Łabędzia wspaniałą lornetkową M39 z ciągnącym się od niej ciemnym, nieregularnym pasem ciemnej mgławicy Barnard 168. Muszę tu wspomnieć o wspaniałej widoczności gołym okiem detali pasa Drogi Mlecznej, wraz z potężnymi "dziurami" i "pasmami" ciemnych mgławic przecinających go na północ od Deneba.
Nie sposób było pominąć kompleksu Veila. W polu 4
o mieścił się cały, choć nie tak komfortowo abym mógł się tym widokiem delektować. Wolałem osobno centrować w polu widzenia najpierw jaśniejsze NGC6992/5, a potem słabszą NGC6960 przechodzącą przez gwiazdkę 52 Cyg. Pomiędzy dało się dostrzec pojaśnienie przypominające o obecności Trójkąta Pickeringa. Pod Veilem zahaczyłem jeszcze gromadę otwartą NGC6940. Wcześniej z przyjemnością odwiedzałem ją w lornetce 10x50. W większej 16x80 wygląda ona tak różnie, że z łatwością można ją pomylić, a nawet przeoczyć! Jest to świetny przykład obiektu który zupełnie inaczej wygląda w różnych konfiguracjach sprzętowych.
Przesuwając się na wschód, trafiłem do Pegaza. Oczywiście, w teleskopach szlagierem jest tu NGC7331 z pobliskim Kwintetem Stephana. Równie oczywiste jest to, że Kwintetu w lornetce nie upoluję, ale galaktykę NGC7331 i owszem. Dojście do tego obszaru jest dość łatwe, chociaż pierwszy skok musimy wykonać nieco "na oko". Mając w polu widzenia dwie jasne gwiazdy Beta i Eta Peg (odległe od siebie o 5
o, więc mając lornetkę o polu mniejszym musimy to zrobić "skanując" tę odległość), przesuwamy się o kolejne 5
o na północ, z lekkim odchyleniem na zachód, aż do granicy z Jaszczurką, gdzie w polu widzenia pojawią się dwie gwiazdki o jasności ok. 6mag (HR 8609 i HR 8604). Wtedy, wracamy pół stopnia na południe do dwóch gwiazdek o jasności ok. 8,5mag położonych w linii naszego przesuwania (południe z lekkim wychyleniem na wschód). Od nich, kolejne pół stopnia na południe, powinniśmy dostrzec słabą, podłużną smużkę wyskakującą z tła przy zerkaniu. W nacelowaniu pomocna może być parka słabych gwiazdek ok. 9mag będąca miniaturką parki na granicy z Jaszczurką, leżąca nieco na północny-zachód od galaktyki. Wszystkie opisywane gwiazdy starhoppingu z łatwością mieszczą się w polu widzenia nawet większych lornetek, więc nie powinniśmy mieć trudności z celowaniem nie tracąc żadnego z punktów odniesienia z pola.
W tej okolicy Marek naprowadził mnie na jeszcze jedną galaktykę - NGC7217. Jest ona mniejsza i słabsza od NGC7331, ale mając wyższą jasność powierzchniową, daje się wyzerkać w lornetce.
Rozochocony zwycięstwami przygotowałem się na porażkę w starciu ze słabiutką galaktyką w Andromedzie - NGC891. (
Stop! właśnie rozmawiałem telefonicznie z Marvazem! Marek, dzięki za kontakt i do zobaczenia!). Wracając do NGC891, dojście do niej nie jest trudne. Startując od gwiazdy Gamma And skierowałem się na wschód, w kierunku gromady otwartej M34. Nieco wcześniej niż w połowie drogi (trochę więcej niż 2
o od Gammy) znajduje się specyficzny asteryzm 6 gwiazd w kształcie drabinki - dwa rzędy po trzy gwiazdki. Środkowa para celuje niemal dokładnie w galaktykę. Wystarczy przedłużyć linię wyznaczoną przez dwie środkowe gwiazdki drabinki o dwie odległości na wschód z lekkim przesunięciem na południe (nieco dalej na tej linii leży gwiazda 6,7mag BD+41 453). Wcześniej powinienem dostrzec zerkaniem lekkie, podłużne pojaśnienie tła poprzeczne do wspomnianej linii. JEST! Uważne, dłuższe wpatrywanie się zerkaniem ujawniło, że smużka lekko się wydłuża, a część centralna jest dobrze widoczna. Ten obiekt również dobrze znam z 8" - nie jest łatwy ze względu na niską jasność powierzchniową. Kluczowe są tu warunki, a przede wszystkim przejrzystość atmosfery.
Po dłuższym badaniu NGC891, przeszedłem przez M34, aby trafić w rejon mgławicy Kalifornia (NGC1499). Jest to duży obszar mgławicowy który nie sposób zmieścić w polu okularu teleskopu. Pamiętam, jak zeszłej jesieni w Jeziorach Wielkich złapaliśmy Kalifornię w ED80 z okularem Nagler 31mm i filtrem UltraBlock. Było to po prostu pojaśnienie tła widoczne tylko jako kontrast do ciemniejszego tła poza mgławicą. W lornetce widać było podłużne, ulotne pojaśnienie tła bez szczegółów. Od Kalifornii jest już tylko jeden krok do Plejad - pięknie skadrowane w polu 4
o z widocznymi mgławicami, szczególnie Merope (NGC1435) rozciągającą się na południowy-wschód od "swojej" gwiazdy.
Z nieba zimowego wróciłem jeszcze na jesienne. Korzystając z ciemnego południowo-wschodniego widnokręgu postanowiłem zapolować na mało popularne u nas trio: galaktykę NGC247 w Wielorybie oraz galaktykę NGC253 i gromadę kulistą NGC288 w Rzeźbiarzu. Z tego co pamiętam, NGC253 (Galaktyka Rzeźbiarza) oraz mętne przebłyski kulistej NGC288 widziałem już w Zwoli, ale chciałem wyłuskać całe trio pod naprawdę ciemnym niebem. I udało się. Wyraźne mgiełki NGC253 i NGC288 w jednym polu, z charakterystycznymi pobliskimi układami gwiazd wraz z widocznymi też w lornetce wierzchołkami drzew nad którymi wschodziła ta parka to widok jak z obrazka. Niezapomniane połączenie widoku pobliskich drzew z odległymi obiektami głębokiego nieba - gromady kulistej leżącej 30 tysięcy lat świetlnych i galaktyki leżącej ponad 11 milionów lat świetlnych od nas. Udało mi się też w końcu wyłuskać z tła podłużną smugę galaktyki NGC247, która "rosła" przy zerkaniu o jakieś 30%. Leży ona w charakterystycznym miejscu, jedynie 3
o pod gwiazdą Beta Cet, nad północno-wschodnim wierzchołkiem trójkąta prostokątnego z dość jasnych gwiazd. Jej południowy koniec dotyka gwiazdki 9,5mag.
W Wielorybie zaliczyłem również galaktyki M77 i pobliską NGC1055 (z pomocą Marka) która tworzy ładny trójkącik z dwiema gwiazdkami w pobliżu Delta Cet, oraz jasną i sporą mgławicę planetarną NGC246 w zachodniej części gwiazdozbioru. W Wodniku odwiedziłem Ślimaka - NGC7293.
Pod koniec sesji skierowałem się ponownie na niebo zimowe. Na wschodzie królował już Orion, więc po nasyceniu wzroku okolicami M42, podszedłem do mgławicy Płomień, czyli NGC2024. Po namierzeniu ciemnej szczeliny na wschód od Alnitaka wyzerkałem też lekkie pojaśnienia po obu jej stronach. W Woźnicy wyłuskaliśmy z Markiem gromadę otwartą NGC1893.
Wspomnę też nasze zmagania z Barnardem 33 czyli słynnym Końskim Łbem. Ta ciemna mgławica leży na tle "jasnej" mgławicy IC434. Ze względu na specyfikę IC, zalecanym filtrem do wydobycia na jej tle B33 jest H-beta, który szczęśliwie mieliśmy na podorędziu. W 16", okularem ES 24mm oraz filtrem, po dłuższym wpatrywaniu się w końcu dostrzegłem ciemniejsze, spore wcięcie w bladej poświacie IC434. Ponieważ znałem już ten rejon po zmaganiach w 12", łatwiej mi było zorientować się w układzie słabych gwiazdek przy których widać Łeb. Po nakierowaniu kolegów, każdy potwierdził widoczność Barnarda 33. W sieci znalazłem
zdjęcie które nieco przerobiłem na użytek wizualizacji widoku w okularze, choć ostrzegam, że i tak odbiega ona od rzeczywistości. W okularze całość jest ulotna i dużo ciemniejsza niż na zdjęciu. Oprócz ciemnego nieba, B33 i IC434 wymagają cierpliwości i dobrze opanowanej techniki zerkania. Ale jeśli wiemy czego możemy się spodziewać, obiekt jest spokojnie do wyłapania. Jak już wycelujemy w ten region, kluczowe jest zorientowanie się w okolicy i odnalezienie dwóch gwiazdek (w tym górna jest podwójna, ale tego raczej nie dostrzeżemy) leżących na południowy-wschód od nasady szyi Łba.
Wiele obiektów w powyższym opisie pominąłem, jako standardy których nie trzeba przedstawiać (np. potężne pole z gromadami na pograniczu Perseusza i Kasjopei, M31 i M33, region M42...), ale mimo wszystko zachęcam do podejścia do nich w tak z pozoru banalnym sprzęcie jak lornetka. W szerszym polu przedstawiają się one zupełnie inaczej niż w okularze teleskopu. Niektóre z nich w ogóle nie nadają się do obserwacji w wąskim polu teleskopu, a część z nich niemal lub wręcz całkowicie "ginie" w powiększeniach rzędu 30x i wyższych. Sporo powyższych opisów jest też dość chaotycznych (za co przepraszam), ale w tym szaleństwie po prostu nie robiłem notatek... Wybaczcie staremu zgredzie ;)
Na koniec przytoczę opinię Marka wyrażoną na prelekcji o lornetkach, a którą w pełni popieram: "Nie docenimy walorów i wartości obserwacyjnych lornetki, dopóki będzie ona tylko dodatkiem do stojącego obok teleskopu. Musimy wybrać się pod rozgwieżdżone niebo tylko z lornetką - wtedy okaże się, że wcale nie tęsknimy za teleskopem".
Zatom, wrzesień 2012