LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Zatomska Łupanina Dwururkami na Statywach
[OBSERWACJE] 2012-10-09 | Marek "Panasmaras" Nawrocki | źródło www.astronoce.pl

Oto historia nieszczęśnika, obdarzonego wspaniałym niebem, nieszczęśnika skazanego na motanie się między szlagierami nocnego nieba (żeby zobaczyć co naprawdę pokazują w sprzęcie X), a kłakami, których nie sposób wypatrzeć na standardowych miejscówkach.

Prolog

Mimo skrajnie różnych prognoz, mieliśmy nadzieję na chociaż parę godzin czystego nieba. Jeszcze jadąc z Markiem (Gdańsk) i żoną jego, Aleksandrą, zadałem pytanie, czy warto by było brać "w ciemno" takie niebo jak obecnie (była bardzo dobra widoczność, żadnych wysokich chmur, ale sunące niskie chmury zasłaniały 1/3 nieboskłonu). W końcu dobra przejrzystość i dziury w chmurach nie są taką straszną konfiguracją. Ja bym brał w ciemno taką pogodę. Marek - nie. I miał rację.

Mimo wiszącego nad zachodnim horyzontem wału chmur wszelkiej maści i wysokości, wieczór był bardzo pogodny. Jeszcze przed zejściem Słońca poniżej przepisowych 18o udało mi się wypatrzeć gołym okiem M13. Pierwsze godziny zmroku upłynęły na radosnym bieganiu między sprzętami i pokazywaniu nieba osobom mającym pierwszy lub jeden z pierwszych kontaktów z niebem za pośrednictwem teleskopów i lornet. Potem przyszło spodziewane pogorszenie pogody. Jedynym zwiastunem, że będzie inaczej, był donośny głos Marka:

SkippySky pokazuje, że po północy będzie lepiej, a o 3:00 czysto!

I chyba tylko dlatego tak wiele osób zostało na placu boju. W międzyczasie zdążyłem się zdrzemnąć, dzięki czemu miałem siły na późniejsze harce z dwururkami. Ostatecznie niebo po północy zaczęło pokazywać pazur. Choć właściwszym byłoby określenie, że ludzie nie wiedzieli czy najpierw szukać swoich szczęk na ziemi czy poprawiać opadnięte gacie.

Stwierdziwszy, że na podwórku Pyrlandii (ośrodka goszczącego zlotowiczów) nie da się obserwować (czapki z czerwonymi diodami, choć fajne podczas ustawiania sprzętu, świeciły podczas samych obserwacji zdecydowanie za mocno - tym bardziej, że były w powszechnym użyciu), poszliśmy z Markiem za ostatnie zabudowania - i to był strzał w dziesiątkę. Mimo miłego towarzystwa, trudno o skupienie obserwując w większej grupie. We dwójkę mogliśmy łupać co popadnie w zupełnej ciszy - co okazało się kluczowe dla wyłapania niektórych obiektów wymagających dużego skupienia. Na miejscu wytrwaliśmy do rana.

Kolejna noc była pochmurna, a następna, czyli ostatnia zlotowa - cudem. O 21:00 zachmurzenie było pełne, choć serwisy pogodowe kazały spoglądać optymistycznie na samą noc. W ciągu kolejnych kilkudziesięciu minut przeczyściło się zupełnie, dodatkowo wiał wiatr (przeważnie mało uciążliwy), co zapobiegało roszeniu optyki. Główny plac obserwacyjny tym razem był na polu za Pyrlandią, a mi, pomimo sporego ruchu, udało się skupić na obserwacjach.

Nie licząc małej przerwy, siedzieliśmy bite siedem godzin, od 22 do 5 rano - choć przy takim niebie miałem wrażenie, że minęły ledwo dwie godziny.

Obserwacje

Same obiekty opiszę regionami, bez dzielenia na pierwszą czy druga noc - tym bardziej, że do pewnych regionów wracałem wielokrotnie, dodając jakieś nowe spostrzeżenie do wcześniejszych. Oczywiście podstawą obserwacji był Oberwerk 15x70, a jeśli coś wypatrzyłem w innym sprzęcie - będzie to opisane dodatkowo.

Zatomska Łupanina Dwururkami na Statywach zaczęła się zupełnie niewinnie - ot, Grupa M81. Mimo niskiego położenia, cztery ciasno upakowane składniki były bardzo wyraźne. M81 spora z jaśniejszym jądrem, M82 wydłużona i sprawiająca wrażenie nieco poszarpanej, NGC3077 mała, ale nie punktowa, blisko parki gwiazd 8mag, oraz NGC2976 dopełniająca widoku - całkiem wyraźna, o eliptycznym kształcie, choć nie rzucająca się w oczy.

Letnie ostatki
Obie noce przyniosły kilka ciekawych "nowości" w Łabędziu, choć pewnie z wcześniejszym przygotowaniem można by wyłowić więcej obiektów.

Zacząłem oczywiście od NGC7000 (Ameryki Północnej), która była widoczna gołym okiem, jako dość wyraźne pojaśnienie nieba na wschód od Deneba. Spróbowałem podejścia do gromady otwartej NGC6996, leżącej na tle tej mgławicy w jej północnej, "kanadyjskiej" części. Wcześniej jednak rzuciło mi się w oczy małe, ale całkiem wyraźne pojaśnienie nieco na południe [w okolicy Ohio :)]. Po konsultacji z atlasem okazało się, że to inna gromada otwarta - NGC6997. W żadnej lornetce nie pokazała rozbicia na gwiazdy, ale jednoznacznie udało się potwierdzić jej widoczność w 10x50. Co do NGC6996, w jej miejscu znalazłem tylko grupkę słabych gwiazd (ok. 9-11 mag), niezbyt wyraźnie wycinającą się z tła, blisko w miarę wyraźnej północnej granicy Ameryki. Późniejsze konsultacje z fotografiami sugerują, że mogła to być szukana przeze mnie gromada. Później, po ochłonięciu i konsultacjach z Polarisem, uświadomiłem sobie, że dość wyraźna w tym miejscu północna krawędź Ameryki mogła być Barnardem 353, określanym czasami jako Zatoka Hudsona. Szkoda, że pamiętam to miejsce bardziej jako okolice szukanej gromady, a podczas obserwacji nie miałem świadomości obecności dodatkowego obiektu. Cóż, może następnym razem...

Oczywiście nie omieszkałem wyłapać pojaśnienia po drugiej stronie ciemnej smugi LDN935, czyli Mgławicy Pelikan (IC5070). Między 56 i 57 Cygni dało się wyłapać pojaśnienie tła, z pewnością nie będące poświatą gwiazd. Drugiej nocy, oprócz potwierdzenia obserwacji, dodatkowo udało się wyłuskać ciemny pas (nie znalazłem oznaczenia katalogowego, być może jest to część LDN935) oddzielający dziób wodorowego ptaszora od jego tułowia.

Dużo działo się również w okolicach gwiazdy Sadr. Poświęciłem parę dłuższych chwil gromadzie otwartej NGC6910. Choć wyraźna, niewiele pokazuje w lornetce. Parę bardzo jasnych gwiazd, łańcuszek słabych w środku gromady pomiędzy dwoma jaśniejszymi słońcami i... w zasadzie tyle. Bardzo pomógł mi na miejscu Polaris, który przybliżył mi widok tego obiektu w ośmiocalówce, dzięki czemu zwróciłem uwagę na najjaśniejsze i najbardziej charakterystyczne cechy tego gwiezdnej gromady. Kolejnym celem był Collinder 421 - nie było go w PSA (Pocket Sky Atlas), ale wyraźne pojaśnienie tej dość zwartej gromady samo rzuciło się w oczy. Następnie spróbowaliśmy wyłapać mało znaną Dolidze 6 (niektóre źródła piszą, że to tylko asteryzm). Chociaż w polu daliśmy za wygraną, późniejsza konsultacja zdjęciowa pokazuje, że poprawnie zidentyfikowaliśmy kilka najjaśniejszych słońc tworzących ten obiekt - i jest to chyba najlepsze świadectwo jego małej (żadnej?) spektakularności.

Próbowałem wyłapać też Mgławicę Motyl (IC1318), ale to, zdaje się, trudna sztuka. Blask Sadra nie pomaga, a dodatkowo okolica ta mieni się setkami gwiazd tworzących północno-wschodnią krawędź Chmury Gwiezdnej Łabędzia. Co udało się natomiast wyłapać bez dwóch zdań, to wyraźny, lekko wygięty pas LDN889. Pojaśnienie po bokach tej ciemnej mgławicy musiało być szukaną Mgławicą Motyl, jednak nie sposób było określić jej zewnętrznych krawędzi.

Zdjęcie okolicy gwiazdy Sadr (autor: Maquu), z opisem obiektów by Panasmaras.
Źródło: http://www.forumastronomiczne.pl/index.php?topic=2442.0

Szarpnęliśmy się też z Polarisem na poszukiwanie Dolidze 10, ale poszukiwania nie przyniosły skutku. Przegapiłem też pobliskiego Collindera 419. Ech, ten chaos...

W zachodnim skrzydle Łabędzia znalazłem dwie łatwe dla lornetki gromady otwarte z katalogu NGC: 6866 i 6811. Pierwsza z nich, leżąca mniej więcej w połowie drogi między Sadrem a Deltą Cygni jest mała, jasna, na pierwszy rzut oka mgiełkowata. Po chwili dało się zauważyć ziarnistość gromady, a po kolejnej chwili kilka gwiazd wyszło z tła. Druga z gromad była około dwukrotnie większa od poprzedniej. W 10x50 widoczna była jako jednolita mgiełka o równomiernej jasności na całej powierzchni, Oberwerk zaś wyodrębnił około tuzina słabych gwiazd, z których żadna nie sprawiała wrażenia jaśniejszej od pozostałych.

Nie mogłem sobie oczywiście odmówić zerknięcia pod wschodnie skrzydło Łabędzia i poświęcić paru chwil mgławicy Veil. 15x70 pokazała niejednorodną szerokość łuku mgławicy, 22x85 mocno te nierówności uwydatniła. Próbowałem się doszukać "dziury" między dwoma najwyraźniejszymi pasmami włókien w południowej części Welonu - jakieś pociemnienie niby majaczyło, ale nie było ono do końca przekonujące. Za to w TS 20x80 z filtrami UHC dało się ono bez wątpliwości wyłapać. Potem upewniłem się jeszcze, że lornetka 10x50 jest w stanie wychwycić Miotłę Wiedźmy - a dokładniej, jej szerszą część na południe od 52 Cygni. Zastanawiam się, czy przy odrobinie większej cierpliwości udałoby się wyłapać północną część Miotły, ale chyba niepotrzebnie próbowałem zobaczyć za dużo tej i kolejnej nocy (w efekcie czego chyba zobaczyłem mniej).

Głównym daniem w północno-wschodnich rewirach Łabędzia, tuż przy granicy z Jaszczurką, miał być Kokon (IC5146). W miejscu, gdzie powinien być, dało się momentami zauważyć bardzo subtelne pojaśnienie tła, lecz bardziej zwróciłem uwagę na półkolistą granicę mniejszego, nieco wyraźniejszego pojaśnienia bliżej pary najjaśniejszych gwiazd wewnątrz Kokonu. Po odtrąbieniu sukcesu, że oto złapałem IC5146, przyszła konfrontacja ze zdjęciem i... sam już nie wiem co o tym myśleć. Owo półkoliste pojaśnienie mogło pochodzić od paru słabszych gwiazd tworzących gromadę Cr470. Koniec końców, na szersze pojaśnienie nie zwróciłem należytej uwagi, więc do końca nie wiem czy liczyć je jako sam Kokon, czy też poświatę jakiejś gwiezdnej drobnicy. Ciężki przypadek - trzeba będzie podejść raz jeszcze.

Panorama północno-wschodniego Łabędzia z Kokonem w lewym górnym rogu (SKY-MAP.ORG)

Muszę tu podkreślić, że ten rejon w lornetce jest piękny jak mało który. Co rusz pokazuje jasne gromady (samej M39 poświęciłem parę minut), zachwyca szerokimi kadrami, w których słońca mienią się różnymi barwami, a wisienką na torcie - oprócz M39 i pobliskich jasnych gromad w Jaszczurce - była oczywiście ciemna wstęga Barnarda 168, która nie była już tylko ciemnym, długim, prostym pasem, ale i wyraźnie pokazała niejednorodną szerokość.

Paść w tych warunkach musiała także IC1396 w Cefeuszu - niezmiernie delikatna, ale zaznaczająca się wystarczająco wyraźnym pojaśnieniem nieba, żeby uznać ją jako złapaną.

Z rejonów późnoletnich wyłapaliśmy z Polarisem parę obiektów w Orle, Lisku i Delfinie - tu odsyłam do relacji Polarisa.

Esencja jesieni

Kolejnym rejonem, któremu poświęciłem sporo czasu była Andromeda i Trójkąt. Nie szukałem żadnych nowych obiektów, ale owszem, szukałem czegoś nowego.

Wczytując się w literaturę lornetkową natknąłem się na ciekawą wskazówkę dotyczącą pasów pyłowych w M31 - eliptyczne pojaśnienie dysku tej galaktyki wyraźniej się odcina od strony północno-zachodniej (czyli od strony M110, która na zatomskim niebie jest łatwym celem w każdej lornetce) niż południowo-wschodniej. Dzieje się tak dlatego, że strona północno-zachodnia jest bliższa Ziemi, a jej granicę wyznacza właśnie jeden z pasów pyłowych. Podczas wcześniejszych obserwacji w Blizinach miałem czasem wrażenie, że między tą granicą a jądrem jest jeszcze jeden wyraźny "schodek" jasności - podejrzewałem, że pochodzi on od drugiego, bardziej wewnętrznego pasa pyłowego, choć samej ciemnej smugi nie udawało mi się wyłapać. Przywoławszy do siebie Grubą Tereskę (22x85), próbowałem w różnych konfiguracjach wyzerkać pas, i coś ciemnego zaczęło majaczyć, ale nie byłem pewien czy poprawnie identyfikuję swoją "zgubę". Spodziewałem się mniejszego pociemnienia bliżej jądra, a tymczasem znalazłem sporej długości krechę w połowie drogi między jądrem a widoczną granicą M31 - przez co nie byłem pewien czy to jakieś zmęczenie nie próbuje spłatać mi psikusa. Na szczęście obok stał Marek ze swoją Syntą 10" i okazało się, że owa długa krecha była tym, na co polowałem od dłuższego czasu. Postanowiłem podnieść poprzeczkę i wyłapać pas pyłowy w Oberwerku - i tu też się udało [czytasz to, Pepinie? :)]. Było oczywiście trochę trudniej, ale bez dwóch zdań wąska, ciemna, łukowata krecha widniała na tle dysku sąsiedniej kosmicznej wyspy.

Szkic galaktyki M31 autorstwa Rony De Laeta (lornetka 15x70).

Kolejne porachunki miałem z M33. Phil Harrington pisze, że znajdujący się na końcu jednego z ramion obszar H II, skatalogowany jako NGC604, jest łatwym celem w lornetce. Owszem, w tym rejonie widziałem punktowe pojaśnienie, ale nigdy nie miałem pewności, czy nie biorę mgławicy za jedną z słabszych gwiazd Drogi Mlecznej. Ponownie posiłkując się tym, co zobaczyłem w Markowej Syncie, udało mi się jednoznacznie zidentyfikować gwiazdową NGC604. Co ciekawe, sama M33 pokazała coś więcej niż tylko niejednorodne, jakby poszarpane okolice jądra, ale również rozleglejsze, słabsze pojaśnienie. Co jeszcze ciekawsze, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że owo słabsze pojaśnienie skręca na północ od jądra ku wschodowi, a na dole (na południe od jądra) ku zachodowi. Wcześniej, w Blizinach, również zdarzało mi się odnieść podobne wrażenie - choć to zabrzmi ryzykownie, powiedziałbym, że to nic innego, jak widok subtelnej struktury spiralnej Galaktyki Trójkąta w lornetce.

Na wschód od M33 stara, bo licząca około dwa miliardy lat, gromada otwarta NGC752 lśniła blaskiem dwóch tuzinów słońc jak nigdy wcześniej. Choć zwykle nie mam problemów z jej rozbiciem w średniej lornetce, to jednak nigdy gwiazdy tworzące tę gromadę nie lśniły tak wyraziście.

Drugiej nocy, głównie za sprawą Polarisa złapaliśmy jeszcze leżącą stosunkowo blisko NGC891, galaktykę spiralną, leżącą "kantem" do nas. Choć jej kreskowate pojaśnienie w lornetce nie rzuca się w oczy, identyfikacja tego obiektu nie sprawia większych problemów. Podobnie niewielką trudność przedstawiało wyłapanie NGC772 w Baranie. Jednak co ciemne niebo, to ciemne niebo.

Niżej położone obiekty jesiennego nieba, choć mniej spektakularne, również dały się wyłapać całkiem chętnie. Zachwyciła mnie mgławica planetarna Ślimak (NGC7293), której nigdy nie widziałem tak wyraźnie. Oczywiście musiały także paść stosunkowo bliskie obiekty w Wielorybie i Rzeźbiarzu. Na pierwszy ogień poszła łatwa Galaktyka Rzeźbiarza (NGC253), którą Polaris co rusz wyzywał od srebrników, oraz leżąca parę stopni na południowy-wschód gromada kulista NGC288. Oba obiekty były widoczne także w 10x50, mimo niskiego położenia nad horyzontem. Trochę krwi napsuła mi za to galaktyka NGC247, którą widziałem wcześniej jeden raz, w Jodłowie rok temu (chociaż podchodziłem do niej ładnych parę razy). Padła w zasadzie w dwóch podejściach - za pierwszym razem była ledwie wychwytywalnym pojaśnieniem przylepionym do jednej z gwiazd na bliższym planie. Za drugim razem, dobrą godzinę później, kiedy znalazła się wyżej nad horyzontem, była na tyle wyraźna, żeby pozbyć się wątpliwości co do skutecznych łowów. Przy okazji, zauważalnie "urosła".

Kolejne cele, położone wyżej, nie sprawiły większych trudności - ani blada tarcza mgławicy planetarnej NGC246 ani tym bardziej leżąca w okolicy wielorybiego łba jasna M77. Dłuższą chwilę zajęło jedynie wyłuskanie jej sąsiadki, NGC1055, tworzącą wraz z pobliskimi gwiazdami szóstej i ósmej wielkości trójkąt równoramienny. Sama galaktyka była widoczna zerkaniem jako słaba smużka światła o lekko eliptycznym kształcie. Jako ciekawostkę dodam, że był to (wraz z M77) najdalszy zaobserwowany przeze mnie obiekt tej nocy (a może i w ogóle - spośród obiektów, które widziałem w lornetce). Światło tych galaktyk potrzebuje - według różnych szacunków - od 50 do 70 milionów lat, aby dotrzeć do Ziemi.

Padły także dwie niewiele bliższe galaktyki w Pegazie - NGC7331 i NGC7217 (tu źródła są zgodniejsze, podając odległość 50 milionów lat świetlnych). Obie prezentowały się w postaci drobnych, delikatnie wyciągniętych smużek światła, przy czym ta druga jest dużo trudniejszym wyzwaniem dla średnich lornetek.

Wzdłuż jesiennego Mleka
Po intensywnych łowach, w ramach relaksu przeskanowałem jesienną Drogę Mleczną, utrwalając w głowie położenie gromad w Kasjopei. M52 tradycyjnie stawiała dzielny opór Oberwerkowi, nie dając mu się rozbić (choć momentami jakby przebijała lekka kaszkowatość), lecz poległa w starciu z TS 22x85 - tu rozbicie na gwiazdy było wyraźne. Pobliska, niewielka kątowo kolejna otwarta, NGC7790 sama wpadła w kadr, a leżąca bardziej na południe ozdoba zachodniej Kasjopei, NGC7789 pokazała nie tylko swe dość rozległe pojaśnienie, ale i kilkanaście jaśniejszych słońc wchodzących w jej skład. Widoczne było także małe, plackowate pojaśnienie Pacmana (NGC281).

Choć to nuda nad nudy i klasyk nad klasyki, długie minuty uciekły na gapieniu się na gromady z pogranicza Perseusza i Kasjopei. Chichoty niesamowicie lśniły na czarnym, zatomskim niebie i nie było teleskopu, który pokazał je piękniej niż małe czy średnie lornetki. Moim zdaniem, zobaczyć je w cztero- czy sześciostopniowym polu to zupełnie inna bajka. Kipiące blaskiem, w otoczeniu bogatych pól gwiazdowych, są jednym z tych widoków, które się nie potrafią znudzić. Pobliski Stock 2 wyskakiwał z otoczenia, a niewiele słabiej niż same Chichoty prezentowało się kolejne "zagłębie gromad" - grupa nieopodal M103 z NGC663 na czele. Sama "eMka" pokazała też nikły blask słabszych gwiazd gromady, często pomijanych lub niedostrzeganych w lornetkach (całą uwagę zazwyczaj skupiają cztery najjaśniejsze słońca). Najpiękniej jednak prezentowała się wspomniana NGC663 - zwarta, ale pokazująca lekkie rozbicie. Pobliskie gromady - NGC 645 i 659 - były słabszymi pojaśnieniami, dość marnymi przy okazałej NGC663.

Szkic gromady M103 i okolic autorstwa Rony De Laeta (lornetka 15x70).

Po macoszemu potraktowałem rejon na wschód od gromady Stock 2, notując jedynie Gromadę Pazmina (Stock 23) i Melotte 15 - jednak nie szukałem pojaśnienia Serca i Duszy.

Szkic gromady Stock 2 z pobliskimi Chichotkami autorstwa Rony De Laeta (lornetka 8x56).

Trochę czasu spędziłem też w południowej i zachodniej części Perseusza, jednak obyło się bez nowości. Padła więc mglista, lecz wyraźna NGC1245 poniżej olśniewającej jak zawsze Melotte 20, padła też leżąca bardziej na południe jaśniejsza NGC1342 pokazująca delikatne rozbicie. Pobliski Messier 34 prezentował się znakomicie, ukazując dwadzieścia, może trzydzieści gwiazd, wyraźny (jak na ten obiekt) był także równoleżnikowo ułożony pas Kalifornii (NGC1499). A Mgławica Merope w Plejadach była wyraźna jak Byk.

Ostatnie godziny obu sesji obserwacyjnych poświęcone były oczywiście nadchodzącemu zimowemu niebu. Lwią część tego czasu skradła Wielka Mgławica w Orionie, musiała także paść cała karawana Messierów (35-38) zmierzających ku punktowi przesilenia letniego. Rozeta była dość łatwym celem - nie wiem tylko jaka w tym zasługa nieba, a na ile nauczyłem się ją po prostu dostrzegać. Obserwacje zamykały tradycyjnie M79 - dość łatwa nawet w 10x50 (największym problemem w jej dostrzeżeniu jest pogoda) oraz M41 na powoli jaśniejącym już niebie.

Kończąc obserwacje (pierwszej nocy) zauważyłem też podłużne pojaśnienie biegnące pod kątem ok. 40o względem Drogi Mlecznej, wychodzące z powoli jaśniejącego horyzontu, ale na pewno nie będące już łuną. Biorąc pod uwagę, że środek tego pasa pojaśnienia zbiegał się niemal idealnie z linią ekliptyki, podejrzewam, że w końcu zaobserwowałem światło zodiakalne. Jeśli ktoś ma spostrzeżenia, jak ono wygląda czy wyglądać powinno (w wizualu, zdjęcia znam!) - dajcie znać.

Epilog

Czasem warto być upartym. Warto cisnąć obiekty, które zdają się być na granicy lub teoretycznie poza granicą naszego sprzętu. Po prostu trzeba poczekać na warunki. Warto cisnąć obiekty znane, te też czasem pokazują coś zupełnie nowego - mimo, że widzieliśmy je czasem i setki razy. Co do samych zdobyczy podczas zatomskich sesji, najbardziej się cieszę z wyłapania pasów pyłowych M31 w lornetce. Padły za bodajże piątym czy szóstym podejściem.

I szkoda tylko, że kolejne obserwacje z Polarisem będą dopiero na wiosnę.







Komentarze

polaris

[REDAKTOR AN]

2012-10-09
12:35:43
Dziwię się, że chłopaki od razu nie skierowali Was na pole za barakiem :) To stałe miejsce wizualowców!
polaris

[REDAKTOR AN]

2012-10-09
12:36:04
Co do Kokonu, ze zdjęcia widać, że jasność ma podobną do najjaśniejszych fragmentów Pelikana, więc teoretycznie jest do dostrzeżenia w lornetce, ale małe rozmiary i mnogość okolicznych gwiazd mogą to zadanie mocno utrudnić.
Panasmaras

2012-10-09
13:03:15
Skierowali. Ale tej nocy na łące było znacznie więcej wilgoci, a na drodze w okolicach ostatniej szopy, gdzie teren jest odrobinę wyżej było zauważalnie lepiej. A Kokon padnie, może jeszcze w tym tygodniu. Jak trzeba będzie pojadę nad Bałtyk, żeby mieć jak najmniejsze LP od połnocy :)
maquu

2012-10-09
22:35:51
najważniejsze, że Wam nie przeszkadzaliśmy z orome4 naszymi świecącymi laptopami:) Na następny zlot kombinuję jeszcze specjalnie dla integracji z wizualowcami ściemniającą folię na monitor. To już wogóle nie będziecie wiedzieli, że ktoś obok Was fotografuje:)
Panasmaras

2012-10-10
18:01:18
Sekcja astrofoto zupełnie nie przeszkadzała. Prawdę mówiąc, szybko zapomniałem o Waszej obecności :D. Jak pisałem, znacznie gorzej wypadały czapeczki, niedostatecznie wyciemnienie zaparkowanych aut (a to światło w środku się zapaliło, a to w bagażniku, a to ktoś awaryjnymi dał po gałkach...) Ba, nawet Polaris miał za jasną latarę ;) A potem się dziwią, że przez pół nocy Końskiego Łba nie mogą namierzyć ;-)))
polaris

[REDAKTOR AN]

2012-10-10
19:41:33
Bo ja Panie słaby wzrok mam ;)
Panasmaras

2012-10-10
20:30:51
Ale jak Ci dałem swoją latarkę, która nie daje tak po gałach to już miałeś dobry wzrok? ;)))
Łukasz "Ucio" Piechota

2012-10-11
00:16:56
Jasność latarki Polarisa stała się już legendarna w Poznaniu i okolicach, przyćmiewa wszystko swoim blaskiem :)
polaris

[REDAKTOR AN]

2012-10-11
14:16:42
No cóż, na legendę trzeba sobie zasłużyć ;)
Marek Wąsalski

[REDAKTOR AN]

2012-11-20
22:38:11
gleboko wierze ze sie spotkamy na ktoryms ze zlotow i polupie z wami :)

Możesz dodać swój komentarz po zalogowaniu.


Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria