LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Mr Barnard meets Mr Stock
[OBSERWACJE] 2012-10-18 | Marek "Panasmaras" Nawrocki | źródło www.astronoce.pl

Przed udaniem się na ostatnią sesję powziąłem postanowienie, żeby jej część poświęcić na spojrzenie na nasze Ramię Oriona i Ramię Perseusza w nieco inny sposób. Przede wszystkim chciałem skorzystać z ostatnich nocy, kiedy Droga Mleczna w Łabędziu znajduje się wysoko, żeby móc wyłapać parę ciemnych mgławic. Nie tracąc więc czasu na Letnie Hity 2012, od razu skupiłem się na ciemnej stronie mocy.

Bliziny 11/12.10.2012

Arsenał:
Lornetka Orion Resolux 10x50
Lornetka Oberwerk Ultra 15x70
Lornetka Teleskop-Service 20x80 z filtrami UHC


Pierwszymi dwoma obiektami na mojej liście były Barnardy o numerach 144 i 145. Pierwszy z nich nosi uroczą nazwę "Ryba  na Talerzu". To ogromny obszar wielkości 3°×6°, przylegający od zachodu do długiej szyi Łabędzia, w okolicach Ety Cygni. Poszukiwania zacząłem od północnej części mgławicy, której należy szukać w linii łączącej gwiazdy 25 i 28 Cyg. Dzięki kontrastowi z jasną Chmurą Gwiezdną Łabędzia, nie miałem problemów z wyłapaniem mgławicy w tym miejscu. Obszar wydawał się być niejednorodny, poprzecinany równoleżnikowo ułożonymi, podłużnymi pociemnieniami, jakby nakładało się tam parę planów mgławicy. W okolicy 27 Cyg widać było wcięcie w pociemnieniu - jakby ktoś odkroił kawał ciemnej plamy, tnąc półkolisty fragment w odległości 40' od wspomnianej gwiazdy. Przesuwając wzrok dalej na południe, pociemnienie traciło na intensywności, stawało się mniej wyraźne, lecz wypatrzenie jego południowej i zachodniej granicy nie nastręczało większych trudności. Szukając tego obiektu należy mieć na uwadze, że ze względu na swoje rozmiary, może być on łatwo przeoczony. Oberwerk dawał nieco przyciasne pole, dopiero w Resoluxie 10x50 z 6,5-stopniowym polem mogłem bez problemu wyłapać cały obrys mgławicy (choć nie na jeden raz). Nie bez znaczenia był świetny kontrast lornetki.

Druga z wymienionych mgławic, Barnard 145, jest niewielką sąsiadką Ryby na Talerzu i leży niecały stopień na północ od "górnej" granicy B144. Potrzebowałem trochę czasu, żeby wypatrzeć w Oberwerku pociemnienie poniżej trójkąta 7- i 8-magowych gwiazd. Wschodnia część była wyraźniejsza i węższa, a szerszej – zachodniej - ledwo się domyślałem. Efekt przyniosło ponowne przerzucenie się na mniejszy sprzęt - Resolux pokazał zauważalnie lepiej cały obszar mgławicowy.

Kolejnym przystankiem był rejon Ameryki Północnej. I tu ciekawe spostrzeżenie, jak umysł reaguje szukając czegoś innego niż zwykle. Łowiąc NGC7000, zazwyczaj szukamy pojaśnienia rejonu Zatoki Meksykańskiej, Florydy i innych jaśniejszych partii nieba. Nastawiając się natomiast na ciemne mgławice, pierwsze, co rzuciło mi się w tym rejonie, to wielka i wyraźna LDN935. Amerykę zauważyłem dopiero chwilę później.

Moim głównym celem w okolicy NGC7000 była Zatoka Hudsona - tak czasem jest określany Barnard 352. Cel jest łatwy - mgławica ta to stosunkowo niewielkie, ale wyraźne, owalne pociemnienie wyznaczające granicę wodorowego kontynentu. A kilkanaście minut kątowych na południe ma mniejszą, ale jeszcze wyraźniejszą, towarzyszkę - B353. Ten obiekt z kolei widać było jako szerszą i raczej krótką kreseczkę. Gdy wróciłem do tej parki parę godzin później, kiedy ogon Łabędzia był już w połowie swej drogi ku linii widnokręgu, oba pociemnienia były wciąż nieźle widoczne - w przeciwieństwie do dogorywającego pojaśnienia Ameryki.

Stopień na północny-wschód dało się wypatrzeć kolejną ciemną plamę - był to Barnard 356. Zauważalnie większy od poprzednich dwóch, chciałoby się rzec - o mniejszej jasności powierzchniowej. Dalej na wschód czekał kolejny łatwy cel - B361. Choć Uranometria 2000.0 pokazuje ją jako nieco wyciągnięty owal, mnie skojarzyła się z kijanką po ciemnej stronie mocy. Większa, wyraźniejsza, kolista wschodnia część tego Barnarda była głową, a zachodnia wąska odnoga - ogonkiem. Dalej na wschód widać było kolejne pociemnienia, ułożone południkowo (pionowo), lecz muszą one poczekać do następnej okazji na identyfikację.

Szukałem też leżącego nieopodal M39 Barnarda 363, ale nie znalazłem nic przekonującego w miejscu, gdzie powinien on być. Blask dość jasnych pobliskich gwiazd skutecznie utrudnił jego zaobserwowanie. Obiekt do poprawki.


Osobnym rozdziałem w tej sesji było przyjrzenie się wybranym obiektom w lornecie TS 20x80 z filtrami UHC. Moment był dobry, gdyż Resolux i Oberwerk były już na tyle wychłodzone, że momentalnie łapały wilgoć. Suszyły się więc dłuższy czas w aucie, a ja na spokojnie mogłem oderwać się od ciemnych myśli, choć wciąż mglistych ;)

Wróciłem do Ameryki Północnej. Po ogarnięciu się po pierwszym szoku związanym z wygaszeniem gwiazd przez filtr i lepszym zaadaptowaniu wzroku, mgławica dużo wyraźniej zaznaczyła swoje granice, także te północne. Bez filtra przyjrzałem się też gromadzie NGC6997, która pięknie się zaprezentowała, pokazując lekką ziarnistość. Następnie dałem się ponieść nieco chaosowi i przeniosłem wzrok w okolice gwiazdy Sadr. LDN889 ładnie zaznaczona, ale znów nie udało się wyłapać zewnętrznych granic Mgławicy Motyl. Odświeżając sobie parę okolicznych gromad, natrafiłem na sporej wielkości pojaśnienie, leżące bardziej na zachód od Gammy Cygni. Po konsultacji z atlasem okazało się, że to północno-zachodnia część mgławicy IC1318 - widoczna jako wyraźne pionowe pojaśnienie o kształcie wydłużonego, stosunkowo wąskiego trójkąta. Mgławica bez filtrów również była dość wyraźna, choć już nie rzucała się tak w oczy (wątpiący mogliby wziąć ją za zlewający się blask słabszych gwiazd).

Spróbowałem też, choć bez przekonania, zmierzyć się z Mgławicą Półksiężyc (Crescent, NGC6888). Przy jednej z gwiazd tworzących mały, kształtny romb widoczne było podłużne, mgliste pojaśnienie - najjaśniejszy fragment Crescenta. Próby wyłuskania całego łuku mgławicy nie przyniosły efektu. Może w bardziej przejrzystą noc?...

Kolejnym celem był Kokon (IC5146). Obserwowany z filtrami był w zasadzie całkowicie zgaszony. Za to bez filtrów było widać pojaśnienie zarówno po wschodniej, jak i zachodniej parki najjaśniejszych gwiazd leżących na tle środka mgławicy. Późniejsza konsultacja ze zdjęciami pokazała, że w tych miejscach znajdują się najjaśniejsze partie Kokonu. Podczas tej sesji nie podchodziłem do niego w Oberwerku, lecz wydaje mi się, że jakiś rozdział mogę uznać za zamknięty. Twierdza Kokon została ostatecznie zdobyta.

Z innych celów wyłapanych w TS 20x80, warte wspomnienia są jeszcze dwa. Pierwszy z nich to NGC281 (Pacman). Choć jest to obiekt w zasięgu małej lornetki, w „Teresce” prezentował się znakomicie. Owalny, podłużny, dość symetryczny z gwiazdą w okolicy centrum. Po wprowadzeniu filtrów w tor optyczny, mgławica wyraźnie zwiększyła swoje rozmiary, o około półtora raza. Żuchwy Pacmana się nie dopatrzyłem.

Drugim z ciekawych obiektów była mgławica IC410, widoczna na tle gromady NGC1893. Wyglądała jak pojaśnienie nieba o bardzo rozmytych granicach. Bez filtrów UHC była prawie niewidoczna.

Kiedy i lorneta TS 20x80 zaczęła coraz częściej parować, wróciłem do Resoluxa i Ultraska z zamiarem odwiedzenia paru mniej znanych i opiewanych gromad otwartych w Kasjopei i okolicach.

Najpierw jednak skorzystałem z górowania Cefeusza i kolejny raz zagapiłem się na rozległą IC1396. Z każdym kolejnym powrotem coraz bardziej upewniam się, że pojaśnienie w centrum obiektu, na tle wyciągniętej gromadki gwiazd (skatalogowanej również pod numerem IC1396) nie jest poświatą słabych słońc, a obszarem mgławicowym. Udało mi się też wyłuskać kolejne, łukowate pojaśnienie bardziej na południe. W wyodrębnieniu tego fragmentu z pewnością pomaga wyraźna, zewnętrzna granica strzeżona przez kilka ciemnych Barnardów, która nadaje kontrast temu obszarowi. Samych  ciemnych mgławic jednak nie wyłapałem - ale sądzę, że przy odrobinie większej dozy cierpliwości powinno się udać następnym razem.

Przeskoczyłem do Kasjopei. Postanowiłem poświęcić nieco więcej uwagi dwóm łatwym, ale traktowanym dotychczas po macoszemu gromadom z katalogu Stock. Pierwsza z nich, oznaczona numerem piątym, na pierwszy rzut oka prezentował się mało atrakcyjnie. Ot, cztery w miarę jasne gwiazdki na południowym krańcu małego łańcuszka słońc w okolicach Epsilon Cas. Kiedy jednak dałem temu rejonowi chwilkę, do najjaśniejszych gwiazd dołączyły kolejne, słabsze. Koniec końców, obiekt całkiem przyjemny. Bardzo podobna sytuacja była z Gromadą Pazmina (Stock 23). Tam jeszcze wyraźniej do równoległoboku najjaśniejszych słońc dołączyły kolejne. Obiekt bardziej skondensowany niż poprzedni - łatwiej było tu wydobyć gromadę z tła. I co ważniejsze, Stock 23 przestał być dla mnie małym, zagubionym "kwadracikiem" na niebie. Ostatecznie wyłapałem w tym rejonie dobrych kilkanaście gwiazd gromady.


Następnie przeskoczyłem do gromady Trumpler 3. Bardzo ładna, choć nie poraża bogactwem, jest łatwa do wyłapania. Ma nieco wyciągnięty kształt, da się w niej zauważyć dość wyraźne zróżnicowanie jasności słońc wchodzących w jej skład.

Kolejnym celem na liście był Collinder 463 w północnych rewirach Kasjopei. Gromada ta ma spore rozmiary kątowe, jest wyraźnie podłużna, a jej najjaśniejsze gwiazdy układają się w delikatny łuk. Północna część sprawia wrażenie rozdzielającej się na dwa pomniejsze łańcuszki słońc. Bardzo ładny widok zarówno w 15x70, jak i 10x50. Zdecydowanie jedna z najpiękniejszych perełek z tej sesji.

Przeskoczyłem na chwilę do Żyrafy w poszukiwaniu Collindera 464. Choć nawigacja w tej konstelacji nie jest specjalnie łatwa, samą gromadę namierzyłem bardzo szybko za sprawą paru najjaśniejszych jej gwiazd widocznych gołym okiem. Sama gromada jest bardzo uboga, a do tego jej rozmiary sięgające całych dwóch stopni powodują, że niełatwo ją wydzielić z (również ubogiego) tła, nawet w polu 6,5°.

Po tak mało spektakularnym obiekcie, trzeba było się zachichocić. Żeby jednak nie skończyło się na tym, co zwykle, poszukałem kolejnych, oprócz Stocka 2, pobliskich gromad. Pierwsza na liście była NGC744. Bez dokładnej konsultacji z mapą, ruszyłem "na azymut" w jej kierunku. Wypatrzyłem na niebie pojaśnienie o średnicy kilkunastu minut kątowych. Konsultacja z Pocket Sky Atlasem i... nic. To nie NGC744. Star-Guide również milczy. Więc jeszcze raz, Resolux w dłoń - pojaśnienie jest. Tym razem świecę latarką po karcie Uranometrii. Jest! To Stock 4. Oberwerk częściowo rozbił gromadę, wyciągając kilka najjaśniejszych jej składników, resztę pozostawiając w lekko ziarnistym sosie. Tymczasem, do tej pory zachodzę w głowę, dlaczego Stocka 4 nie ma (poza jednym znanym mi wyjątkiem) na mapach. Szczególnie, że gromada sama się napatoczyła, w dodatku w najmniejszej z moich lornetek. Zdecydowanie odkrycie tej sesji.


Na samą 744 przyszedł czas chwilę później. W 10x50 była małym, mgiełkowatym pojaśnieniem koło drobnego łańcuszka gwiazd. Większy kaliber nadał gromadzie ziarnistej nieregularności na obrzeżach. Podchodziłem też do NGC957, małej gromady na wschód od Podwójnej w Perseuszu. Zamajaczyło słabe pojaśnienie na końcu małego zygzaczka gwiazd, ale zmęczenie nie pozwoliło na dokładniejsze przyjrzenie się temu miejscu. Obiekt do poprawki.

Chociaż miałem w planach dokładniejszą penetrację Serca, Duszy i ich gromad, chwilowa dekoncentracja i znużenie zrobiły swoje. Odnotowałem więc tylko, że pomimo pozornego ubóstwa w gwiazdy, w gromadach tych (Melotte 15, NGC1805, NGC1027) da się wyzerkać całkiem sporo słońc. Szczególnie duży kontrast był w Resoluxie, gdzie na wprost początkowo było widać dosłownie 3-4 gwiazdy, zerkaniem zaś nie było wątpliwości, że patrzę na gromadę. Oberwerk pokazał wszystkie te gromady dużo okazalej - następnym razem trzeba będzie zacząć ze świeżymi siłami właśnie od tego regionu. Tym bardziej, że czeka tam jeszcze ładnych parę celów, w tym wypatrzenie całego obszaru mgławicowego, który jest w zasięgu małych i średnich dwururek.

Końcówka sesji przyniosła jeszcze trzy zdobycze. Pierwszą był Barnard 34. Chociaż Woźnica nie wspiął się wysoko, dało się wyłapać delikatne pociemnienie nieco poniżej linii łączącej M36 z M37. Warto będzie wrócić do tego obiektu zimą - teraz obecność mgławicy była bardzo słabo zaznaczona i pewnie gdyby nie potwierdzenie Krzyśka, który też ją wyłapał - nie dopisywałbym jeszcze tego obiektu do listy zaobserwowanych obiektów.

Drugą i najciekawszą zdobyczą z końcówki sesji był Stock 12. Pewnie gdybym się wcześniej nie napalał na wyłapanie tej gromady, odpuściłbym ją i zapakował się do domu. Podejście do obiektu jest łatwe. Chociaż sama gromada stosunkowo słabo odcina się w bogatym polu gwiezdnym, to da się jednak zauważyć pewną koncentrację słońc we wskazywanym przez atlas miejscu. Sam obiekt jest dość spory (20'), a jego najjaśniejsze gwiazdy układają się w podkowę. Nie sposób było stwierdzić, które ze słabszych gwiazd, lub tych leżących na obrzeżach, należą jeszcze do gromady, a które nie. Mimo to, obiekt dawał się zauważyć bez problemów, szczególnie w szerszym polu Resoluxa.

Ostatnim celem, znacznie mniej spektakularnym był Stock 11, leżący parę stopni dalej na północ. Gromada wyglądała na ciasną zbitkę paru gwiazd stłoczonych koło jednej, jaśniejszej i nie przedstawiała ciekawego widoku w lornetce (przynajmniej w moich zmęczonych już wtedy oczach). O ile rejon Stocka 12 mocno intrygował od pierwszego wejrzenia, o tyle Stocka 11 można bardzo łatwo przegapić.


Dochodziła już godzina trzecia i trzeba było pakować się z powrotem. Sesja unaoczniła mi jedną, banalną może rzecz. Tak jak łowienie kłaków w Pannie i Warkoczu Bereniki unaocznia nam bogactwo galaktyk w centrum Lokalnej Supergromady, tak solidne przeczesanie Kasjopei wzdłuż i wszerz pozwala przekonać się na własne oczy, jak gęsto usiane gromadami potrafi być ramię Galaktyki.







Brak komentarzy do bieżącego wątku!


Możesz dodać swój komentarz po zalogowaniu.


Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria