Obserwacje rozpoczęliśmy od sprawdzenia jak spisywać się będzie zakupiony w USA mój UltraBlock 2" Oriona na Veilu.
Zachodzący już Łabędź przy dość marnym seeingu nie dał nam ujrzeć tej cudnej pierzastej tak pięknie jak ją widzieliśmy przez OIII w Belęcinie kiedy Cygnus był w zenicie. Już miało być małe rozczarowanie związane z filtrem, ale w porównaniu z obrazem Veila bez niego moje rozczarowanie prysnęło jak bańka mydlana – po prostu bez filtra Veila nie było widać w ogóle!
Orion podnosił się w tym samym czasie dostojnie, więc skierowaliśmy na niego telepy, ale Wielka Mgławica jeszcze była za nisko i choć przez filtr wyglądała ładnie to jeszcze postanowiliśmy wstrzymać się z jej obserwacjami. Co mogło iść na tapetę później? Oczywiście hix! Tradycyjne WOW, bo jak zwykle kiedy na nie patrzymy wydajemy takie bliżej nie artykułowane dźwięki. Marek stał się szczęśliwym posiadaczem zooma TeleVue 8-24mm (ochrzczonego później na TeleWuja :-)) bardzo podobnego do mojego zooma Soligora. TeleWuj jest jednak lepiej wykonany, estetyczniej i ma click stopa który bardzo przydaje się przy obserwacjach i porównywaniach okularów. Jeżeli chodzi o jakość optyki nie dostrzegliśmy różnicy pomiędzy TeleWujem a Soligorkiem (ochrzczonym właśnie GoremSoli :-)). Pole, kontrast, kolor gwiazd identyczne!
Skusił nas też Saturn, który pcha się do góry razem z Bliźniakami jakby był ich trzecim bratem... Wydawało nam się, że wszystko idzie ku dobremu i czeka nas astronoc pełna wrażeń... więc poszliśmy do samochodu na gorącą herbatkę z cytrynką i tabliczkę mlecznej czekolady dla wzmocnienia i ku pokrzepieniu...
Obejrzeliśmy piękne, nastrojowe zdjęcia które Marek narobił analogiem - już niedługo na stronie - i katalog Vixena. Zgodnie stwierdziliśmy, że mamy wspólnego faworyta z ich wyrobów - ED130SS refraktor o światłosile f/6,6 czyli planetarny i DeeSowy dewastator:
Po czym, pokrzepieni i nagrzani na ED, wystawiliśmy nosy przez drzwi, a minęło najwyżej 10minut, a tu nic... już myślałem, że mi oczy zaparowały... ani jednej gwiazdki, wszędzie Wielka Mgławica Chmurwowa, od horyzontu do zenitu i z powrotem we wszystkich kierunkach... pękaliśmy ze śmiechu z niedowierzaniem dobre pięć minut... ale było po obserwacjach... spakowałem się grzeczniutko i wróciłem do domku.