Dla mnie była to pierwsza nocka pod ciemnym niebem od bardzo dawna. Unieruchomienie nogi, zmiana pracy do spółki z pogodą sprawiły, do czego wstyd się przyznać, że była to bodajże dopiero moja trzecia wycieczka pod ciemne niebo w tym roku.
Na szczęście, niebiosa okazały się łaskawe, serwując nam doskonałą przejrzystość powietrza. Podróż w obłoki Drogi Mlecznej można było odbyć bez żadnego sprzętu wspomagającego nasze oczy. Poszarpane krawędzie "mleka" przecinane kontrastowymi pociemnieniami były widoczne do kilkunastu stopni nad horyzontem. To co się działo w gwiazdozbiorach Tarczy i Strzelca to po prostu magia. Widoki w okularze teleskopu tylko to potwierdzały. Bez żadnego wysiłku czyściłem wszystkie obiekty zawarte w atlasie Taki'ego z pogranicza Strzelca i Tarczy. M20, czyli popularna Koniczyna, podzielona była na trzy płatki bez żadnego filtra, a spoglądając zerkaniem bez trudu można było wyławiać szczegóły owych pociemnień. Każdy z klasyków w tym rejonie prezentował się w pełnej okazałości na jaką pozwala wysokość nad horyzontem w naszym kraju. Kierując się dalej wzdłuż wstęgi Drogi Mlecznej było jeszcze lepiej. Dzięki świetnej przejrzystości atmosfery wręcz doskonale czarne tło nieba nadawało szczególnego uroku obiektom zawieszonym na tle tej otchłani.
Głód obserwacji sprawiał, że skupiałem się na tych najbardziej znanych obiektach, więc nic odkrywczego nie napiszę. Ile razy w końcu można się zachwycać całym kompleksem Veila wraz ze składnikami leżącymi pomiędzy "uśmiechem" a "Miotłą" oglądanymi przez 12-calowe lustro w szerokim polu Naglera 31mm wraz z fitrem OIII ;) Przy okazji klasyków z katalogów Messiera i NGC padały czasami też bardzo rzadko obserwowane obiekty. Podczas polowania na "Bąbla" czyli NGC 7635 w Kasjopei, udało nam się z Polarisem dostrzec dwa nieznane nam pasma mgławicy, jak się potem okazało należące do Sh2-157 - "The Claw Nebula". Nazwa oznaczająca po polsku szczypce czy kleszcze jest wyjątkowo adekwatna w przypadku tej mgławicy. W jej bezpośrednim sąsiedztwie upolowaliśmy też NGC 7538 w Cefeuszu - mgławicę emisyjno-refleksyjną, która jest domem największej poznanej obecnie protogwiazdy - ten obłok materii międzygwiezdnej ma średnicę w przybliżeniu 300 naszych Układów Słonecznych. Jak widać, czasami warto nie mieć przy sobie dokładnych mapek i samemu odkrywać tajemnice Kosmosu, sprawdzając potem co tak naprawdę udało nam się zaobserwować.