Rogalin 28.09.2015
00.30-05.30Jules - Canon, Nikon
Polaris - NikonJako plener wstępnie zaplanowaliśmy Łęgi Rogalińskie i tak już zostało. Mieliśmy nadzieję na urokliwe landszafty z dębami, ale brutalna rzeczywistość to zweryfikowała i jedyne miejsce, do którego można było dotrzeć samochodem leżało daleko od sławnych dębów. Po przyjeździe postanowiliśmy przejść się nad Wartę w poszukiwaniu innych plenerów, ale ostatecznie wróciliśmy i pozostaliśmy przy drugim w kolejności wybranym miejscu od zjazdu z parku pałacowego. Miejsce było komfortowe - twarde, jednolite podłoże, łatwy dojazd i fotogeniczne drzewo. W oddali snuły się mgły, które podczas drugiej części zaćmienia osnuły i nas, co mocno skomplikowało rejestrację zjawiska. Jednak zaczęło się bardzo dobrze. Piękne niebo, spokojna okolica i sprzęt gotowy do akcji. Miłym akcentem spaceru nad Wartę była świetna widoczność Fomalhauta (całkiem wysoko nad horyzontem!), który wyznaczał nam kierunek południowy.
Jules, po długich rozmyślaniach, zdecydował się na rejestrację w szerokim ujęciu kolejnych faz zaćmienia, ja skupiłem się na pojedynczych klatkach. Na rozpoczęcie zjawiska czekaliśmy długo, ale w końcu dało się zauważyć lekkie pociemnienie lewej górnej części księżycowej tarczy. Kiedy Księżyc wszedł na tyle głęboko w cień, że można już było rozróżnić czerwoną barwę jego tarczy, zrobiło się magicznie. Niebo pociemniało, pojawiła się wstęga jesiennej Drogi Mlecznej, a podczas fazy całkowitej mogliśmy sycić oczy niebem, jakie zazwyczaj mamy w okolicy nowiu. Okolica stała się mroczna, w niczym nie przypominając jasnych łęgów rozświetlanych blaskiem Księżyca w pełni. Na wschodzie pojawiła się bardzo jasna Wenus. Przez chwilę myślałem, że to samolot zniżający się do lądowania na Krzesinach, ale w końcu mnie olśniło. Niestety, oprócz wspaniałości nad nami, pojawiła się również gęstniejąca mgła i wilgoć. Optyka co kilka minut zaparowywała, zmuszając nas do ciągłej wymiany i suszenia obiektywów. Baterie również ledwie zipały, ale po ogrzaniu w dłoniach odzyskiwały moc. Gdyby Jules nie wziął z domu koca, który uratował nas przed nieodwracalnym zaparowaniem szkieł, musielibyśmy uznać porażkę w walce z wilgocią. Kocyk niemal cały czas okrywał kolejne obiektywy, choć jego wydajność w pochłanianiu wilgoci zmniejszała się drastycznie wraz z upływem czasu. W przerwach między kolejnymi ujęciami udało się nam chłonąć atmosferę zaćmienia.
W fazie maksymalnej Księżyc niemal całkowicie zniknął, na co wpływ miała również jego malejąca wysokość nad horyzontem i unosząca się mgła. Kiedy jego tarcza zaczęła wyłaniać się z cienia, warunki uniemożliwiły nam rejestrację kolejnych faz zaćmienia, choć to, co najważniejsze nas nie ominęło. Zabrzmiała komenda: "Odwrót!" i zaczęliśmy się pakować. Naraz okazało się, że torby i walizki leżące na ziemi były pokryte zamarzniętą wilgocią. To samo spotkało nogi statywów. Przygruntowy przymrozek! Wspomnę jeszcze, że choć mieliśmy ze sobą dwie lornetki, walka z wilgocią i jedynie dwa statywy sprawiły, że nie wykorzystaliśmy ich do obserwacji.
Kiedy wracaliśmy, niebo jaśniało, wysoko na wschodzie pięknie świeciła Wenus, poniżej Mars z Regulusem, a nisko nad koronami drzew jasny Jowisz. Wyjazd na szosę oznaczał również wydostanie się z gęstych mgieł i do samego Poznania towarzyszył nam częściowo zaćmiony Księżyc na kryształowo czystym niebie.
Faza całkowita, szczególnie okolice maksimum zaćmienia, okazała się niezwykle trudna do sfotografowania. A właściwie, do uzyskania zadowalających wyników. Nie jestem zachwycony zebranym materiałem, choć wszystko rekompensuje magiczna atmosfera towarzysząca nam tej nocy. Ciężko ją opisać i uchwycić na zdjęciach, jednak starałem się, choć w części, zatrzymać ją w kadrze.
Składanka najlepszych klatek:
Szkoda, że tylko dwie osoby zdecydowały się na wypad, choć była szansa, że dołączy do nas Thomas. Ostatecznie pozostaliśmy w kontakcie telefonicznym przekazując sobie wrażenia z zaćmienia. No cóż, noc z niedzieli na poniedziałek to faktycznie niefortunny termin na zarwanie nocki, co dedykuję Księżycowi - więcej zaćmień w weekendy!
Relacja może wydawać się chaotyczna – to skutek zmęczenia, ale chciałem napisać ją, mając tę noc świeżo w pamięci. A tymczasem, pozdrawiam bobry pluskające się w Warcie, jelenie na rykowisku i owce sikające do starorzecza.
Przed zaćmieniem:
Faza częściowa:
Dwa spojrzenia na fazę częściową:
Blisko fazy całkowitej:
Faza całkowita: