LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Trzy noce w Odernem
[OBSERWACJE] 2017-04-11 | Marek "Panasmaras" Nawrocki | źródło www.astronoce.pl

Jeśli coś pamiętam, to z pewnością to, że 26 stycznia 2017 niebo w Odernem było pocięte przesmużeniami i zauważalnie rozświetlone. Miało być zupełnie czysto, więc liczyliśmy, że do wieczora się wyklaruje. Byłem zmęczony, choć zmęczenie nocną jazdą na zlot zwykle mam w standardzie. Co innego jedenastogodzinny dzień pracy tuż przed wyruszeniem w siedemsetkilometrową podróż. Pierwsze kwadranse mijały na powitaniach - cudownie zobaczyć się po raz kolejny. Potem chwila śnieżnego szaleństwa i krótki spacer.


Ale ja nie o tym.

...

Zapada zmierzch, a Wenus świeci coraz mocniej. Rozstawiamy się dość prowizorycznie na drodze dojazdowej - chyba tylko Grzędziel z Duserem zdążyli się okopać na poboczu. Niebo dość szybko robi się klarowne. Wycelowuję w M42. Zaskakująco często ją odwiedzam tej zimy, praktycznie na każdej sesji poświęcam ładnych parę minut spokojnego wpatrywania się. Chyba na jesieni przegiąłem z Barnardami w Byku, teraz skupiam się więc na łatwej i okazałej zdobyczy.

Widok w lornecie 85-milimetrowej jest niesamowity i hipnotyzujący, a mgławica pokazuje naprawdę sporo detalu. Jeśli jej zwiewną poświatę widoczną w lornetce 10x50 porównamy do lekkiej akwareli, widok w TS Marine 22x85 (zwanej Tereską) porównałbym do malarstwa olejnego, tu i ówdzie doprawionego soczystym impastem. Widać charakterystyczną, kanciastą granicę najjaśniejszej partii wokół czteroskładnikowego Trapezu, a pod nim kilka jaśniejszych łat. Od góry mocno wbija się Rybi Pysk, bardziej mięsisty niż zwykle. Szerzej na lewo zdecydowane pociągnięcie wodorowego pędzla zakreśla wschodnie ramię mgławicy, a szerokie, choć delikatniejsze zachodnie skrzydło, opada zanikającym gradientem ku południu. Powyżej Wielkiej Mgławicy miga zerkaniem poświata Messiera 43 i NGC 1977 - Biegacza (Running Man Nebula).

Przeskakuję do kolejnej łatwizny, Messiera 41. Łapię diamentowy pył wiszący w dobrze widocznej poświacie Syriusza, wiszącego dziwnie wysoko nad horyzontem. Ktoś powie, że odległość Pruszcz Gdański - Oderne to tylko różnica zaledwie 5° szerokości geograficznej, ale na niebie to naprawdę doskonale widać (vivat rotunditas!). Kolejne cele również nie są wymagające - chwytam Messiery 47 i 46, ledwie siląc się na dostrzeżenie pobliskiej NGC 2423. Zarówno NGC 2438 (planetarka na tle M46), jak łatwą przecież Melotte 71 zwyczajnie odpuszczam.

Nie wytrzymuję w swoim postanowieniu i przez następny kwadrans próbuję siłować się z ciemnotami w Byku, lecz bez większej satysfakcji. Niedbale ogarniam najwyraźniejsze partie TMC-1 (a więc Barnardy o numerach 219, 221, 22 i 209), poświęcam krótką chwilę na cholernie ulotną smugę zlanych w jedno B213 i B216, po czym stwierdzam, że klarowność dopisuje, więc warto pomocować się z Barnardem 207 vel LBN 777 alias Mgławica Orlątko (primo voto Baby Eagle Nebula). Wydaje mi się przez moment, że łapię pociemnienie we właściwym miejscu, ale na potwierdzenie brakuje mi sił i koncentracji, zaś w kolejne noce - przejrzystości.

Fot. Marcin Paciorek
www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/11670-byk-na-szeroko/

Jest też kolejny, bardziej lokalny problem: cyklicznie zapalająca się lampa przed drugim domkiem nie pozwala na pełną adaptację i wyzwala w nas kolejne dawki niepotrzebnej adrenaliny (Komu dać w mordę?! No, komu?!). Dalsze tkwienie na mrozie przestaje powoli mieć sens. Łapię jeszcze trzy łatwe i bardzo wdzięczne obiekty - gromady otwarte na pograniczu Hydry, Jednorożca i Rufy.

Pierwszą z nich jest oczywiście M48. Przejrzystość zaczyna siadać, więc gromada nie wybija się bardzo mocno z tła. Zarys serducha, wykreślany przez jaśniejsze gwiazdy na obrzeżach i pionową kolumnę słońc w centrum klastra, sam narzuca się coraz mocniej sklejającym się oczom. Po minucie czy dwóch, przeskakuję do NGC 2506 w Jednorożcu, której delikatna ziarnistość jest dość łatwo wyłapywalna. Ostatnim obiektem tego wieczora jest NGC 2539 - cudowny, ziarnisty kleks doklejony do 19 Puppis.

Zmęczenie zaczyna brać górę. Chwilę potem zwijam zabawki i idę spać.

...

Dzień drugi zlotu mija mi na stresie preprelekcyjnym, doczytywaniu rzeczy, które powinienem już dawno wiedzieć, spacerowym wietrzeniu czachy, znów na przygotowaniach, a następnie na zazdrości, że taki Karol Wójcicki wychodzi i gada tak wspaniale, że mógłby opowiadać o ściegach krawieckich, a wciąż byłoby ciekawie. Potem już tylko moja nieskładna gadanina, poprelekcyjne wietrzenie czaszki i próba obserwacji. Dość marna, przyznam. Za to towarzysko - wyborna.

Obok moich statywów rozłożył się Paweł Trybus i przez najbliższe kilkanaście minut będziemy biegać między jego Miyauczkami - setką i sto-czterdzieści-jedynką. Szczególnie ta pierwsza dostarcza nam wielu pięknych wrażeń. Przy BR-141 wydaje się być maleńka i poręczna, choć to wciąż dwa stumilimetrowe obiektywy! Najwięcej czasu poświęcamy Wielkiej Mgławicy w Orionie, nie żałując lornetom (i sobie) najprzeróżniejszych konfiguracji filtrowo-okularowych, lecz obiektem, który najbardziej zapada mi w pamięć jest M1 - Krab, który w lornecie jest wyraźnie mięsisty. Nie widać w nim żadnego z włókien, niemniej - nie jest to płaski, blady duszek, a wyraźnie “wypukły” (czytaj: jaśniejszy wewnątrz) obiekt.

Podchodzi Magda z Olą (“Pokaż coś ciemnego”). Szkoda, że Barnard 361 zdążył już zanurkować w przyhoryzontalne zamglenie i jest cieniem samego siebie (czyli cieniem cienia na niebie). Tokyo 994 również nie pokazuje się z najlepszej strony, ale i tak jest pozytywne zaskoczenie, że “coś widać”. Mogło być gorzej.

Dziewczyny, wróćcie na wiosnę. Będzie co oglądać.

W międzyczasie Paweł znika, a ja przeskakuję do Jednorożca. Łapię mocno skrzącą Choinkę (NGC 2264), a pod nią - Rozetę (NGC 2237), którą widzę tak wyrazistą chyba po raz pierwszy. Najmocniej wybija się północno-zachodni płatek wodorowego kwiatu, poniżej którego mgławica jest wyraźnie przyćmiona - to tam jest największa wżerka ciemnotek doskonale widocznych na zdjęciach (samych ciemnych pasm nie widzę). Jankowe filtry UHC-E sprawdzają się na tym obiekcie wyśmienicie.

Fot. Marcin Paciorek
www.forumastronomiczne.pl/index.php?/topic/11783-wodorowy-jednorożec-z-dslra/

Postanawiam zażyć nieco wiosny. Na pierwszy ogień idą M81 i M82, które wiszą już niemal w zenicie. Obie przepiękne i przewyraźne. Próbuję - z sukcesem - wyłapać możliwie szerokie halo ramion większej z galaktyk (nauczyły mnie tego widoki z Argusa, w którym M81 była nieproporcjonalnie przerośnięta). Gdyby mieć jeszcze żurawia… Sprawdzam jeszcze, o ile łatwiej (w porównaniu do 16x70) jest zaobserwować NGC 3077 i 2976 (o wiele łatwiej), a następnie ulegam cichej prośbie własnego karku i wybieram przyjaźniej usytuowany cel. Muskam szybko wzrokiem sporą M101, a następnie zatrzymuję się przy M51 - i chyba jest to najbardziej niesamowity widok tej nocy. Widać dwa wyraźne jądra (M51 i NGC 5195), a kształtne halo messierowych ramion zdaje się nabierać nieznacznych pojaśnień. Czy to autosugestia, czy naprawdę było widać ślad struktury spiralnej? Nie mam pojęcia. Gapię się jak zaczarowany, bo i widok jest magiczny.

Po obskoczeniu kilku kolejnych klasyków, wobec znów siadającej przejrzystości nieba, przechodzimy do kiełbasianego bufetu, który w zasadzie kończy obserwacje. Umawiamy się z Pawłem na kolejną noc, ale ilość wiszącej tej nocy wilgoci chyba skutecznie zniechęca Pawła do pojawienia się wieczór później. Szkoda.

...

W sobotę zgodnie stwierdzamy z Lukostem, że dość tego nieogarniętego podglądactwa. Czas na choćby mały konkret. Plan wygląda następująco: NGC 1360, 1999, 2371-2, 2022, Trumpler 5 wraz z Barnardem 37-38. A jeśli starczy sił - poprzepychać się z Pętlą Barnarda, Głową Wiedźmy i Mewą.

Zaczynamy od planetarki w Piecu (NGC 1360), gdyż ta wisi nisko i najszybciej ucieknie. Choć określana jako lornetkowa z racji jasności i sporych rozmiarów kątowych, dostarcza pewnych trudności. Nie obserwowałem jej dwa sezony i zdążyło mi umknąć, jak niemałego pojaśnienia powinienem szukać. Na całe szczęście łapanką zawiaduje Lukost, który bezbłędnie ustawia mgławicę zarówno w swoim newtonie, jak i w lornecie 22x85. W obu instrumentach pojaśnienie jest spore i mdłe, jednak po chwili zerkania i oswajania kadru - staje się całkiem wyraźne.

Przypominam sobie o NGC 1999 - Mgławicy Dziurka od Klucza (Keyhole Nebula). Pamiętam, że to maleństwo jest całkiem jasne i byłoby łatwe, gdyby nie to, że… to prawdziwe maleństwo. Kilka skoków między okularami i atlasem - i Tereska jest przynajmniej teoretycznie wycelowana. Powiększenie 22x, choć skromne dla kolegów cyklopów, okazuje się wystarczające, by szybko zauważyć, że jeden z punktów jest nieco rozciągnięty. Ostatnio polowałem na ten obiekt ładnych parę lat temu i nie wracałem - a jest do czego. Punkcik jak punkcik, sam w sobie niezwykły nie jest. Niezwykły jest kontekst. Drobna, ledwo rozciągnięta plamka zagubiona pośród niezbyt licznych, lecz pięknie skrzących niebieskobiałych gwiazd na czarnym, aksamitnym tle, wisi gdzieś w kadrze zamkniętym u góry majestatycznym wachlarzem M42. Z pewnością jest to najbardziej satysfakcjonujący widok tej części sesji, a ja nie spieszę się ze zmianą kadru. Wycelowuję Fujinona 10x50 w to samo miejsce i z niewielkimi problemami również namierzam NGC 1999. Jednak w tamtym momencie, Tereska rządzi niepodzielnie.

Źródło: Aladin

Po paru minutach postanawiam posiłować się z innym niewielkim obiektem, lecz znacznie słabszym - usytuowaną nieopodal Lambdy Orionis mgławicą planetarną NGC 2022 (11,5mag). Pamiętam, że udało mi się ją wyłapać późną jesienią w Borach Tucholskich w lornecie 25x100. Mgławiczka stawia dzielnie opór, ale z każdą dłuższą chwilą przybywa gwiazd w kadrze. Nie mając do końca pewności, korzystam z chwilowo opuszczonego Taurusa 12” i wycelowuję w okolice głowy Oriona. Zapamiętuję układ - mgławica jest północno-zachodnim wierzchołkiem trójkąta równoramiennego odwróconego podstawą do góry, tuż na wschód od pary umiarkowanie jasnych gwiazd. Po chwili mam kompletny trójkąt w lornetce, próbuję się więc dopatrzeć jakichkolwiek oznak “niegwiazdowości” NGC 2022. Nie dopatruję się ich, poza większą podatnością na zerkanie. Niemniej, sam obiekt jest złowiony bez cienia wątpliwości.

Przychodzi czas na coś jeszcze trudniejszego - Mgławicę Cukierek o podwójnym numerze w Nowym Katalogu Generalnym (NGC 2371-2). Są tylko trzy trudności lornetkowe w łowieniu tej planetarki - jasność, rozmiar i położenie. Cała reszta to łatwizna. Wycelowuję we właściwy obszar i zaczyna się zabawa w oswajanie bardzo słabych gwiazd i łowieniu tej najsłabszej, za to nieznacznie większej. Nie będąc pewnym, uzbrajam Tereskę w filtry UHC-E Astronomika i łapię wyraźnie jaśniejszy punkt. Aby potwierdzić, zahaczam kolegę numer 83.

- Jest! Łukasz, widzisz?
- To słabe w centrum? Widzę.

Podnosimy poprzeczkę i postanawiamy posiłować się z Głową Wiedźmy. Ustawiam lornetę tak, by poświata Rigela przeszkadzała jak najmniej, usuwam też Cursę z pola widzenia. Intensywne zerkanie przynosi parę pojaśnień, lecz jak się potem okaże - nie tam, gdzie być powinny. Wiedźma znów ucieka, choć o tym dowiem się dopiero za pół godziny, jak Łukasz skonfrontuje swoją świeżą pamięć ze zdjęciami z internetu.

Pada prośba o Płomień, więc grzecznie wycelowuję, niegrzecznie jednak komentując zbliżające się białe światło, zza którego słychać przepraszający głos Bodiego. NGC 2024 jest ustawiona, Łukasz się wpatruje, a ja szukam adaptacji. Nie spieszy mi się, więc i Bodiego przepuszczam. Po nim ustawiam się sam, łapiąc piękne, wyraziste pojaśnienie przy Alnitaku, rozcięte w połowie ciemnym pasmem. Próbuję doszukać się jakichś nieregularności, ale bez powodzenia.

Odbijam do góry, w kierunku Pętli Barnarda i niechcący wpadam na dawno nie widzianą M78. Cóż, Tereska po raz kolejny pokazuje ile jest warta. Mgławica - niewielka, choć i tak zaskakująco spora w powiększeniu dwudziestodwukrotnym - pięknie odchodzi gasnącym wachlarzem od najjaśniejszego, północno-zachodniego cypla, który urywa się dość nagle po prawej. Wisząca nieco powyżej NGC 2071 jest raczej mdłym, jednak oczywistym obiektem o niezapomnianym uroku lekko zaparowanej optyki.

Znów dopada mnie lekkie zmęczenie i zaczynam się kręcić bez składu i ładu. Na Pętlę Barnarda nie mam jednak sił (nie chce mi się nawet sprawdzić jej dokładnego położenia w atlasie), na Barnardy 37-38 brakuje powoli przejrzystości, podobnie jest z wiecznie niezaliczonym, pobliskim Trumplerem 5. Zbieram się jednak na tyle, by spróbować tego, co odwlekam od paru lat - wyznaczania jasności gwiazd zmiennych. Decyduję się na U Monocerotis i R Coronae Borealis. Jasność U Mon wyznaczam metodą Pickeringa, R CrB, hmm… chyba w bezwartościowy sposób, bo porównując ją z inną gwiazdą stwierdzam, że jest absolutnie identycznej jasności (7,4mag). Kolor i bardzo bliskie położenie gwiazdy referencyjne sprawia, że nie widzę sensu szukać dalej. Czy taka obserwacja jest wartościowa? Pojęcia nie mam.

Chwilę potem czerwonawy blask zza półprzezroczystych ścianek wiaty grillowej informuje o roznieceniu paleniska, nad dachem pojawia się biały dym (habemus salsiciam!), a wraz z zapalonym mocnym światłem kończy się nie tylko chwilowy sens obserwacji, ale i pomysły. Czas na kiełbachę.

...

Po przerwie Krzysiek (Starczek) podprowadza grupę świeżynek i prosi o mały Tour de Classiques - lecą więc najwdzięczniejsze łatwizny. Pokazuję Plejady, w których nikt (prócz zabłąkanego Dusera) nie widzi Mgławicy Merope, M47 i M46 ilustrujące różnice między gromadą młodą a nieco wiekową, Żłóbek (M44), który taki do końca młody nie jest i M42, która owszem, młoda jest. Dalej już tylko Chichoty plus karawana Messierów w Woźnicy i Bliźniętach - i w podziękowaniu dostaję butelkę Wysowianki, najprawdziwszej oranżady o smaku i kolorze PRL-owskiej czerwonej landrynki. A więc było warto.


Wracam do obu zmiennych i proszę Krzyśka o jego ocenę U Monocerotis. Osiem do dwóch, mówi. A więc widzi identycznie. W przeliczeniu, zgodnie wyznaczamy jasność gwiazdy na 5,9mag.

Tymczasem NGC 2371-2 nie daje mi spokoju. Wracam więc do Bliźniąt - adaptacja jest niezła, więc i w kadrze widać więcej gwiazdek. Punkt uprzednio wzięty za światło martwej planetarki z pewnością jest żywą gwiazdą, za to w pobliżu pojawia się małe i niezwykle mdłe pojaśnienie, pojawiające się w tylko jednym ustawieniu oka, najprawdopodobniej umożliwiając marnej szczypcie fotonów wystrzelonych z odległej mgławicy trafić w najbardziej upręcikowione miejsce na siatkówce. Wpatrując się uważnie, przypominam sobie jesienną walkę z tym obiektem i utwierdzam się w przekonaniu, że to jest to, co widziałem podczas listopadowej sesji w Borach. Obiekt uznaję za zaliczony. Niemniej, na następny sezon trzeba uzbroić się w porządne UltraBlocki (lub O-trójki).

Kolejna godzina lub dwie mijają mi na części integracyjnej. Wykruszają się ludziska na polu - Kraterowi powoli kończą się siły lub pomysły na tę noc i nawet Grzędziel z Duserem, dwaj najwytrwalsi z wytrwałych, powoli przebąkują o odwrocie. W końcu również Pod Złotą Wiechą pustoszeją korytarze. Zostajemy tylko z Markiem-Gryfem i Krzyśkiem-Starczkiem w kuchni o zapachu popłuczyn po piwie, stawiając krzesła na gdzieniegdzie chrupiącej po chipsach i paluszkach podłodze. Nocne Polaków rozmowy przyjemne są jak zawsze, ale dobre niebo nie daje mi spokoju. Wychodzę więc jeszcze raz, bez latarki i atlasu (z premedytacją, żeby nie tracić adaptacji) - biorę tylko statyw i Tereskę. Ustawiam się w dziwnie pustym okopie Grzędziela (wygodnie tu, dziękuję).

Na pierwszy strzał idzie Galaktyka Sombrero. Jeśli niedawne posiadanie lornety 25x100 czegoś mnie nauczyło, to intensywniejszego zerkania na galaktyki, które wydają się być opatrzone. Tak więc staram się jak najuważniej obzerkać M104, której mglisty, wrzecionowaty kształt po paru chwilach rośnie wszerz niemal dwukrotnie, choć krańcowe fragmenty dysku galaktycznego są bardzo ulotne (jednak bez wątpienia są). Pogrubienie Sombrera jest dość symetryczne (w pionie), ale po kolejnej chwili zerkania południowa granica pojaśnienia nabiera nieco konkretniejszego kształtu. Nie do końca ufam temu, co zdaję się widzieć - ślad pasu pyłowego widoczny w lornetce? A jednak!

Czas na kolejne klasyki. Celuję niemal z biodra na zachód od Vindemiatrix i od razu łapię charakterystyczną mgiełkę przy trójkącie dość jasnych słońc. Witaj, Messierze 87. Chwilę potem jestem przy numerach 84 i 86. Ustawiam je nieco powyżej centrum, by złapać wyciągniętą NGC 4388, a potem wracam do Łańcucha Markariana, chwytając po kolei Oczy (NGC 4435 i 4438), jaśniejszą z kolejnej pary - NGC 4461 (bez mapy nie mam szans na NGC 4458), a następnie na zamykające łuk, dość łatwe NGC 4473 i 4477.

Gromada w Pannie na stronie Pocket Sky Atlas

Po tej porcji zagramanicznych wysp, przychodzi czas na coś bardziej lokalnego - ustawiam dwururkę na M3, łapiąc jej spore halo, które przy uważnym zerkaniu nabiera lekkiej ziarnistości. Następnie przestawiam kadr w lewo, łapiąc nietrudną, wizualną sąsiadkę, NGC 5466. Później chwytam kolejne wiosenne gromady kuliste - M13, M92, M5 - poświęcając każdej z nich tyle czasu, żeby dostrzec ich ziarnistą naturę.

Przeskakuję na chwilę do Messierów 51 i 101, ale bliskość zenitu w połączeniu z brakiem siedziska skutecznie zniechęca do dłuższego wpatrywania się w te galaktyki. Jako kolejny cel wybieram więc Mgławicę Pierścieniową (M57), która wisi w miejscu, które znów doceniają kręgi szyjne. Bez trudu łapię wyraźną tarczkę planetarki z niewyraźnym pociemnieniem w środku, na tle bogatego gwiezdnego pola.

Czuję, że czas się zbierać. Celuję jeszcze raz w M3, na pożegnanie. Odchodzę z pola z pewnym niedosytem, ale nie mogę sobie pozwolić na kolejną godzinę obserwacji, mając w perspektywie kilkunastogodzinną podróż do domu. Lorneta ląduje w walizce, statyw na ramieniu - i schodzę.

...

Wyściskujemy się z każdym na pożegnanie. Akumulatory naładowane, szpej zapakowany do auta. Czas ruszać.

- Może ty podjedź pod górkę, a ja dalej pokieruję do Warszawy? Ty się jeszcze dziś nakierujesz.
Przytakuję.

...

Wracamy z nierealnego, wydłużonego weekendu. Inni ludzie, inna okolica, a nocami - niezliczone gwiazdy nad głową. Czy to się naprawdę wydarzyło?

Po drodze dwukrotnie spotykamy Grzędziela na stacjach benzynowych między Tarnowem a Warszawą.

A więc się wydarzyło.








Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria