Całkowite zaćmienie Księżyca 27/28.07.2018 w Rogalinku
Jules - lornetka BA8 22x85 + foto
Yoop - lornetka Olympus EXWP I 8x42 + Mak 127
Thomas - lornetka Vixen New Foresta HR 8x32 DCF
Acidtea - we własnej osobie
Polaris - lornetka Vanguard Endeavor 8x42 ED II + foto
Do ostatniego dnia, a faktycznie do dnia zaćmienia, nie było wiadomo w jakim składzie spotkamy się na grobli w Rogalinku. Pogoda również nie rozpieszczała. Na dodatek pomyliłem czas wschodu Księżyca o godzinę i razem z Thomasem i Acidtea przyjechaliśmy już w czasie widoczności zjawiska.
Po dotarciu na parking przy kościele okazało się, że nasza miejscówka zaćmieniowa została "odkryta" zarówno przez autochtonów, jaki i osobniki napływowe i zastaliśmy groblę dość zatłoczoną. Dobrze, że Jules i Yoop dotarli wcześniej i zajęli jej skrawek. Jak to często bywa ze spektakularnymi zjawiskami, i tym razem pogoda postanowiła za nami pograć. Okazało się, że od momentu wschodu Księżyca do naszego przyjazdu Księżyc przebił się przez chmury tylko raz i to na chwilę. Wraz z zapadaniem zmroku sytuacja powoli się poprawiała i w końcu zaćmiony Księżyc coraz śmielej wychylał się zza chmur, by niedługo przed fazą maksymalną już na dobre świecić na czystym skrawku nieba. Oczywiście chmury wciąż się przewijały i co jakiś czas zasnuwały południową część nieboskłonu, to jednak nie było już w stanie zepsuć nam wrażeń obserwacyjnych. Co mniej cierpliwe indywidua wykruszały się z okolicznej ekipy groblowej (co było dla nas niezrozumiałe), jednak kilka osób zostało z nami do zaawansowanej fazy częściowej chłonąc ten piękny spektakl wśród pogawędek. Nawet w dole, na samych łęgach, widać było spore grupki wytrwałych obserwatorów, które powoli zasnuwała podnosząca się mgła i zapewne otaczały chmary krwiożerczych komarów, jednak muszę przyznać, że wiele z tych grupek bohatersko dotrwało do końca fazy całkowitej. Ile z osób je tworzących poległo, nie wiadomo.
Widok zaćmionego Księżyca z jasnym Marsem świecącym niecałe 6 stopni niżej miał w sobie ten urok i magię, które czarują i pozostawiają ten zdrowy niedosyt i żal po zakończeniu zjawiska. Tarcza Księżyca w pełni i mnogość gwiazd widocznych nawet w jej bezpośrednim sąsiedztwie jest tak nienaturalnym i niezwykłym doświadczeniem obserwacyjnym, że całość jest dla oczu iście bajkowa. Niewiele jest zdjęć, które potrafią oddać to, czym "na żywo" mogą raczyć się oczy. Naturalna kolorystyka i szeroki zakres dynamiki robią w wizualu swoje. W lornetce 8x42 Księżyc i Mars prezentowały się pięknie, ale mnie urzekł obraz w lornecie 22x85 Julesa. Klarowna, ostra i kontrastowa tarcza Księżyca ukazująca wiele odcieni ceglastej czerwieni w naturalnym nasyceniu. Początek wychodzenia Księżyca z cienia Ziemi to demonstracja siły światła słonecznego, nawet pośrednio padającego na nas po odbiciu od skał i pyłów księżycowych.
Tego wieczoru, oprócz Księżyca mieliśmy możliwość podziwiania czterech jasnych planet - Wenus, Jowisza, Saturna i Marsa, które w dość regularnych odstępach wyznaczały przebieg ekliptyki.
Z Rogalinkiem pożegnaliśmy się w połowie fazy częściowej. Poniżej kilka moich ujęć z tego magicznego spektaklu (obiektywy 35mm i 85mm), będących jedynie namiastką wrażeń obserwacyjnych...
Następne zaćmienie 21 stycznia 2019. Oby pogoda dopisała, a pewne jest, że nie będzie komarów.