Zlot odbył się niestety w okresie załamania pogody, dlatego był „kameralny”. Tak po prawdzie, zjechała się grupa przyjaciół z całej północnej, południowej i zachodniej Polski, którzy dobrze się bawili przez tych kilka dni.
Zgromadziła się nam wręcz imponująca liczba „sprzętów". Dyskusja o ich ulepszaniu, konserwacjach, dalszych zakupach zajmowała nam sporą część czasu. Oprócz sprzętów „ze sklepu” były też własnoręczne konstrukcje, bądź telepy pieczołowicie odnawiane i ulepszane.
We dnie albo rozmawialiśmy o sprzęcie, albo oddawaliśmy się rozkoszom wypoczynku na wodzie – Trzcianka jeziorami stoi!
Poza tym mieliśmy na miejscu Coronado, z którego widoki protuberancji i granulacji Słoneczka po prostu nas urzekały, przy okazji zmajstrowaliśmy też fajne oprawy do filtrów słonecznych na dwa Newtony. Oj, było co robić!
Mieliśmy jedną prawdziwą noc obserwacyjną, nie licząc dziur w chmurach we dwie inne nocki. Jednak wszystkich zauroczyły warunki TAK ciemnego nieba. Jest to największa dla nas, miłośników astro, atrakcja tego regionu. Tutejsze warunki śmiało mogę zareklamować jako jedne z najlepszych w kraju!
Co niektórzy wręcz się zagubili w ogromnej masie widocznych gwiazd i mieli wielkie problemy z „trafieniem” w DS-y!
Najlepszym dowodem na to JAK było jest to, że podczas tej nocy nie zostało zrobione nawet jedno zdjęcie, choć normalnie aparaty trzaskały „jak oszalałe” :D.
„Zaliczyliśmy” dużą ilość obiektów Messiera, porozdzielaliśmy podwójne itd. Do dziś mam w oczach tą wspaniałą wstęgę Drogi Mlecznej, która wyglądała jak wycięta z papieru i przyklejona na niebie. Mimo, żem tubylec, to takiego nieba jeszcze tu nie widziałem, trafiliśmy na niezwykłą przejrzystość i stabilność atmosfery.
Ostatnie dni zlotu upłynęły niestety pod znakiem ciągłych ulew, które na tyle podenerwowały wszystkich, że po kolei rozjeżdżaliśmy się do domów. Ale obiecaliśmy sobie, że jeszcze w Białej się spotkamy – być może już w październiku!