Marek Substyk
Atlas Nieba 2000.0
Zady i walety od pierwszego wejrzeniaPierwsze wrażenie jest bardzo dobre. Sam atlas zbliża się formatem do arkusza B4 (dokładne wymiary to 236x340mm), okładka jest lekko usztywniona, papier z zewnętrznej strony pokryty lekko połyskliwym lakierem (lub laminatem). Grafika na okładce nie powala (niewyszukane liternictwo i efekciarskie "fiu-bździu"), ale od okładki atlasu, który ma być poniewierany w polu przede wszystkim wymagam trwałości - a o nią nie trzeba się martwić. Jeśli chodzi o estetykę, znacznie ciekawiej prezentuje się strona tytułowa, gdzie na fragment mapy atlasu nałożone zostały klasyczne ryciny przypominające te z
Firmamentum Sobiescianum Heweliusza. Wewnętrzne strony atlasu są wydrukowane na dobrej jakości papierze, po którym od razu widać, że będzie dzielnie stawiał opór wilgoci pojawiającej się na obserwacjach. Całość złączona jest spiralą.
Plus za wykonanie.
Pierwsza rozkładówka publikacji to - oprócz noty wydawniczej i podziękowań - dwie tabelki z alfabetem greckim oraz spisem gwiazdozbiorów, gdzie podano nazwę polską, łacińską, trzyliterowy skrót, zajmowany obszar na niebie oraz strony atlasu, na których można danej konstelacji szukać. Na kolejnej stronie wyjaśniono ideę atlasu i jego oznaczenia oraz podano klasyfikację galaktyk i gromad otwartych i kulistych. Opisy są czytelne i prostym językiem wprowadzają w podziały stworzone przez Hubble'a, Trumplera i Shapley'a/Hogg. Brakuje w tym miejscu jakiegoś słowa o mgławicach, ale najwyraźniej na część opisową przeznaczono jedną stronę, a ta się akurat skończyła. Będąc może nieco zbyt czepialski, wspomnę o padającym w tej części mocno nieprecyzyjnym określeniu - autor pisze o galaktyce NGC 3077, że jest to "mało znany trzeci składnik M81 i M82". Precyzyjniejsze byłoby określenie, że jest to "mniej znany składnik Grupy Galaktyk M81".
Ogólnie - plus za klasyfikację galaktyk i gromad, minus za brak słowa o mgławicach.
Kolejne dwadzieścia stron to właściwa część atlasu, czyli mapy nieba. Patrząc rozkładówkami, pierwsza z nich przedstawia obszar okołobiegunowy nieba północnego (+90° do +60°), a następne cztery odpowiadają z grubsza widokom nieba (w dalszym ciągu - północnego) jesiennego, zimowego, wiosennego i letniego (pojedyncza strona zawiera przedział trzech godzin rektascensji i zakres deklinacji od 0° do +60°). Dalej mamy analogiczny podział dla obszarów nieba położonych na południe od równika niebieskiego - czyli cztery rozkładówki dla deklinacji od 0° do -60°, a ostatnimi mapami w atlasie jest para arkuszy przedstawiająca południowy obszar okołobiegunowy. Mapy są czarno-białe. Chociaż moim podstawowym atlasem jest kolorowy Pocket Sky Atlas i owe kolory na mapach zdążyłem polubić, obecność samych szarości w omawianej publikacji zupełnie nie przeszkadza. Plusem, szczególnie dla początkującego, będzie widoczność sporej połaci nieba na każdej rozkładówce. Pod kątem nauki nieba bez przyrządu optycznego, omawiany atlas powinien sprawdzić się świetnie.
Za czytelność - kolejny plus.
Komu? Komu?Najnowsza publikacja Marka Substyka dedykowana jest dla początkujących użytkowników, a intencją autora było, żeby nowicjusz nie pogubił się w mnogości słońc przedstawionych na mapach. Dostajemy zatem skromny (moim zdaniem trochę zbyt skromny) zasięg gwiazdowy 6,5mag, jednakże dla osoby dopiero uczącej się nieba, brak przeładowania treścią może być pomocny. Jak się okaże, będzie także zgubny, gdy przyjdzie do szukania obiektów głębokiego nieba.
Jednak na pierwszy rzut oka jest bardzo czytelnie. Orientację wśród zaznaczonych gwiazd ułatwiają umowne linie rysujące kształty konstelacji, oczywiście nie brakuje podziału na gwiazdozbiory. Każda konstelacja jest opisana polską nazwą, pod którą znajduje się trzyliterowy skrót od nazwy łacińskiej. Delikatną szarością zaznaczono najwyraźniejsze fragmenty Drogi Mlecznej a także Obłoki Magellana.
Na mapach, oprócz samych gwiazd, naniesiono położenie 619 obiektów niegwiazdowych oraz 48 asteryzmów. Pośród tych pierwszych znajdziemy wszystkie obiekty z katalogów Messiera i Caldwella, resztę stanowią wybrane obiekty z katalogów NGC i IC. Na mapach znajdziemy także radianty najważniejszych rojów meteorów. Zaznaczone asteryzmy są godnym uwagi zbiorem wyróżniającym "Atlas Nieba 2000.0" pośród innych podobnych publikacji. Jedyną rzeczą, do której bym się przyczepił to nazwa jednego z asteryzmów -
Warkocz Ally's to zupełnie zbędny makaronizm, szczególnie gdy całkiem dobrze ma się określenie
Warkocz Alcyone.
Symbole obiektów głębokiego nieba są zgodne z powszechnie stosowanymi w innych atlasach nieba. Dla uproszczenia, poza M31 i M33, wszystkie galaktyki są oznaczone jednakową poziomo orientowaną elipsą (bez zaznaczania kątów pozycyjnych galaktyk). Pewną niekonsekwencję można natomiast zauważyć przy oznaczeniach mgławic dyfuzyjnych. Te, z reguły są symbolizowane kwadratem - większym dla obiektów o większych rozmiarach kątowych i mniejszym dla mniejszych. Nie wiem natomiast, z czego wynika zaznaczenie M17 większym niż przeciętnie kwadratem (rozmiar kątowy obiektu to 11') przy jednoczesnym małym kwadracie dla mgławicy IC 1805, której rozmiary kątowe osiągają jeden stopień. Dodam, że takich przykładów można znaleźć jeszcze kilka.
Ponadto cztery spośród wszystkich mgławic - Włóknista w Łabędziu, Ameryka Północna, Pelikan oraz Kalifornia - zostały dodatkowo wyróżnione poprzez naniesienie ich kształtu nieco ciemniejszą szarością. Rozumiem, że wybrano jedne z największych kątowo mgławic dla uatrakcyjnienia map, jednakże o podobny zabieg aż się prosi w przypadku innych tego typu rozległych obiektów - wspomnę choćby o Wielkiej Mgławicy w Orionie, Lagunie, Rozecie czy Mgławicy Eta Carinae.
Najbardziej brakuje mi jednak zaznaczenia najłatwiejszych do zaobserwowania ciemnych mgławic z katalogu Barnarda, które są prostym i wdzięcznym celem również dla początkujących.
Mały minus za te uchybienia.
Chciałbym w tym miejscu napisać jakie są graniczne jasności zaznaczonych obiektów głębokiego nieba, ale nie mogę. Dlaczego?
"Są papużki nierozłączki? To poproszę jedną."Wybór obiektów DS (głębokiego nieba) jest bardzo niekonsekwentny. Pojawiają się w nim obiekty bardzo słabe, wymagające sporych teleskopów i bardzo ciemnego nieba, a brakuje wielu obiektów jasnych, idealnych dla początkującego. Przede wszystkim, autor poszedł na łatwiznę ignorując zupełnie katalogi Melotte, Collinder czy Stock. Jedynym wyjątkiem od tej kiepskiej reguły są Hiady (Melotte 25), jednakże wyszczególniono je tylko dlatego, że figurują w katalogu Caldwella pod numerem czterdziestym pierwszym. Naprawdę nie wiem, dlaczego nie zaznaczono chociażby widocznych gołym okiem Mel 111 czy Mel 20.
Spory minus.
Abstrahując od wybranych katalogów, dalsze niekonsekwencje znajdziemy także w obrębie samych pozycji z NGC oraz IC. Trudno mi pojąć, dlaczego początkującego raczy się obiektami typu IC 434 (opisanego później błędnie jako Koński Łeb), a pomija tak jasne i piękne gromady jak NGC 129 (6,5mag), która jest w zasięgu lornetki 10x50 - i to z miasta przy Księżycu w ostatniej kwadrze (sprawdzałem niedawno).
Takie przykłady można naprawdę mnożyć. Kilka gromad, które najczęściej obserwujemy jako jedną z pary, zostało pominiętych. Nie znajdziemy zatem NGC 2158 (8,6mag) obok M35, zabrakło NGC 1907 (8,2mag) koło M38, a na pograniczu Byka i Oriona znajdziemy samotną NGC 1807 (7,0mag) bez jej niewiele słabszej towarzyszki (NGC 1817, 7,7mag).
Jeśli ktoś się poważnie zaniepokoił, to od razu uspokajam - Chichoty są w całości. Chociaż bez pobliskiej gromady Stock 2, rejon wygląda "łyso". Niekonsekwencji jest więcej. Czasami - niestety - całe obszary wołają o poprawki.
- Dlaczego autor zaznaczył w obrębie konstelacji Orła kilka słabych mgławic planetarnych (o jasnościach od 10,2 do 12,2 magnitudo) i tylko jedną spośród trzech jasnych gromad otwartych (o jasnościach w przedziale 7,5 - 8,0 magnitudo)?
- Dlaczego spośród czterech (!) gromad otwartych w Tarczy będących w zasięgu lornetki 10x50 na mapach figurują zaledwie dwie (M11 i M26)?
- Dlaczego jesienna i zimowa Droga Mleczna jest momentami wręcz ograbiona ze swego bogactwa jasnych obiektów (głównie gromad otwartych)?
Być może odpowiedzią na te pytania są preferencje autora - mam wrażenie, że galaktyki są pozaznaczane skrupulatniej (być może autor gustuje w nich znacznie bardziej). Niezależnie od tych domysłów, przeglądając "Atlas Nieba 2000.0" cały czas ciśnie się na usta słowo "niekonsekwencja".
O braku niektórych obiektów jaśniejszych niż 7mag już wspomniałem. Dla kontrastu należy wspomnieć także o naniesionych na mapy gromadach otwartych słabszych niż 10mag. Jest też parę galaktyk słabszych niż 14mag (rekordzistką jest NGC 3172 o jasności 15,3mag), mgławice planetarne schodzące nawet do 14mag. Takie mnożenie obiektów wobec założonej liczby gwiazd na mapach uważam za sporą pomyłkę, gdyż jest to najprostsza droga do ograniczenia użyteczności atlasu. Przykładowo, szukając mgławicy planetarnej jedenastej wielkości jesteśmy skazani na porażkę, jeśli do dyspozycji mamy punkty odniesienia szóstej wielkości. W przypadku dużej części słabych obiektów DS nasza nawigacja na niebie będzie zwyczajnie nieskuteczna, czyniąc wiele obiektów jedynie wirtualnymi. Sądzę, że świetnie zilustruje to przykład IC 5146 - Mgławicy Kokon.
Co widzimy na mapie w bezpośrednim sąsiedztwie obiektu? Ano, nic. Nie widzimy ani ciemnej wstęgi Barnarda 168, na końcu której można wypatrywać Kokonu, ani charakterystycznego układu gwiazd w bezpośredniej okolicy obiektu, bo przecież zasięg atlasu stanowi tu ograniczenie. Najbliższa zaznaczona gwiazda znajduje się w odległości półtora stopnia, kolejne dwie leżą już w odległości większej niż 2°. Przypomnę, że Mgławica Kokon jest trudnym do zaobserwowania obiektem o małej jasności powierzchniowej. Oczywiście, obecność mgławicy na mapie można potraktować jako zwykłe zaznaczenie obiektu Caldwell 19 lub pewną ciekawostkę. Ale co z taką NGC 1501 (mgławica planetarna, 13,3mag) czy innymi bardzo słabymi i niewielkimi rozmiarowo obiektami, do których także nie dojdziemy mając za drogowskazy wyłącznie zaznaczone w "Atlasie Nieba" gwiazdy? Nie wiem, może autor postanowił uatrakcyjnić graficznie obszary, w których jest mało jasnych słońc - żeby coś się działo. Rozumiem, że część obiektów jest znana i mogła zostać umieszczona jako ciekawostka. Ale i takie działanie powinno mieć swoją granicę, a umieszczanie obiektów pokroju wspomnianej wcześniej NGC 3172 (prawdopodobnie tylko dlatego, że ma nazwę - bywa określana jako Galaktyka Bieguna Północnego) jest już swoistym kuriozum.
Dysproporcję między liczbą naniesionych na mapy słońc, a obiektami głębokiego nieba najdobitniej można odczuć próbując podejść do Gromady Galaktyk w Pannie.
Wybaczcie pewną złośliwość, ale opiszę to tak: jeśli macie dziecko, które musi zrobić "pisiu-pisiu" w Waszym nowym "Atlasie Nieba", trzymanym właśnie w rekach, podsuńcie brzdącowi prawy dolny róg mapy ósmej. I tak Wam się nie przyda. Z kilkudziesięciu zaznaczonych galaktyk obserwator ma realne szanse poprawnie zidentyfikować dosłownie kilka - obstawiam, że mogą to być M64, M104, być może M61 czy NGC 4565 (Igła). Nawet taka banalna M49 będzie stanowiła duże wyzwanie dla obserwatora zapuszczającego się w ten rewir po raz pierwszy. Kolejnym problemem jest skala atlasu, która w praktyce uniemożliwia szukanie słabych obiektów, jeśli natrafimy na ich większą liczbę w jednym miejscu.
Tak jak większość atlasów zawiera dodatkowy arkusz mapy z powiększonym fragmentem tego przebogatego w galaktyki rejonu, tak użytkownik "Atlasu Nieba" musi się zadowolić wyłącznie tym, co widać na stronie 8. A jest tam najwyraźniej zawarte graficzne ostrzeżenie o treści:
Oprócz obiektów głębokiego nieba, na mapach wyróżnione zostały także wybrane gwiazdy zmienne i wielokrotne. Niestety, autor i tu nie wystrzegł się pewnych błędów. Dla przykładu, Mira Ceti jest oznaczona jak gwiazda zmieniająca swą jasność w przedziale 3,5 - 4,5 magnitudo (moim zdaniem powinna być oznaczona pustym okręgiem o wielkości sugerującej przeciętną jasność w maksimum). Mesartim (gamma Arietis) jest natomiast oznaczony jako zmienna, chociaż to jedna z najbardziej znanych podwójnych.
Podsumowując - niekonsekwencje są naprawdę duże, nie brakuje też łatwo zauważalnych pomyłek a niektóre partie "Atlasu Nieba" mają ogromne braki. Czasami aż cisną się na usta inicjały panów Wilhelma, Teodora i Fabiana.
Niestety, w tym miejscu bardzo duży minus za zauważalnie ograniczoną użyteczność i liczne niekonsekwencje.
Tabele końcoweOstatnie strony omawianej pozycji to tabele z listą wszystkich obiektów głębokiego nieba zaznaczonych na mapach. Pierwszym zestawieniem jest tabela z obiektami Messiera, później Caldwella, następnie idą katalogi NGC oraz IC. Całość zamyka zestawienie gwiazd wyszczególnionych z nazwy oraz spis asteryzmów. Każda z tabel (za wyjątkiem przedostatniej, tej z nazwami gwiazd) zawiera kolumny z podaną rektascensją i deklinacją obiektu, typem (w tej kolumnie podane są także nazwy własne oraz oznaczenie zgodne z właściwą klasyfikacją), dalej z jasnością, rozmiarem oraz stroną atlasu, na której należy danego obiektu szukać. Ostatnia kolumna jest pusta - tu jest miejsce na np. odhaczenie obiektu, jeśli udało się nam go wypatrzeć.
Jedynym minusem tabel jest uznana przez autora wyższość oznaczenia katalogu Caldwella nad NGC. Tabele z obiektami z NGC nie dublują wpisów dla obiektów z katalogu Caldwella, oznacza to więc konieczność zaglądania do katalogu Caldwella dla obiektów DS, które częściej kojarzymy po numerze z New General Catalogue.
Ogólnie za tabele - naprawdę duży plus.
Szczere poleNa dość ciemnej miejscówce, publikacja potwierdziła to, czego można było się spodziewać po oględzinach w domu. Jest trwała, wygodna w użyciu, czytelna w słabym, czerwonym świetle. Jedyne małe zastrzeżenie mam do oznaczenia gromad otwartych, które są wydrukowane nie w czerni a w szarości. To, w połączeniu z typowym symbolem gromady otwartej, czyli okręgu o przerywanej linii, powoduje mniejszą "zauważalność" oznaczenia (w porównaniu do pozostałych). Atlas jest oczywiście pomocny w odnajdywaniu jaśniejszych obiektów, choć ma wyraźne ograniczenia spowodowane zasięgiem gwiazdowym. Jeśli szukamy obiektu jasnego w obszarze przeciętnie okraszonym blaskiem odległych słońc - powinniśmy dać radę. Natomiast w obszarach nieba ubogich lub bardzo bogatych w gwiazdy, można spodziewać się problemów, gdyż i w jednym i drugim przypadku dostajemy za mało informacji niezbędnych do poprawnego zlokalizowania szukanego obiektu. Jak też można się domyślić, korzystanie z omawianego atlasu pod ciemnym niebem zostawia również spory niedosyt, bo o wiele więcej obiektów będących w zasięgu początkującego powinno być naniesionych na mapy.
Podsumowanie"Atlas Nieba 2000.0" Marka Substyka jest dla mnie publikacją niewykorzystanej szansy. Jest to pozycja, która mogła świetnie wypełnić lukę na rynku - map nieba dla początkujących w niewygórowanej cenie. Trochę sobie obiecywałem po zapowiedziach tej pozycji i miałem nadzieję, że będzie to dobra pomoc, godna polecenia - tym bardziej, że przyzwoite atlasy z reguły nie są tanie. Dobry, używany często przeze mnie Pocket Sky Atlas może być zbyt dużym wydatkiem dla osoby, która chce postawić pierwsze kroki w astronomii miłośniczej, a nie chce inwestować zbyt dużych sum na początek. Chciałoby się mieć na podorędziu coś i dobrego i dostępnego.
Próbując wystawić ocenę tej publikacji, jestem naprawdę rozdarty - z jednej strony otrzymujemy bardzo dobrze wydaną, trwałą pomoc, o czytelnym układzie, przejrzystą, z wartościowym dodatkiem w postaci tabel końcowych. Z drugiej strony - na mapach regularnie trafiamy na wypełniacze i ciekawostki, a nie dostajemy informacji o tym, co jako początkujący moglibyśmy z powodzeniem złowić. Są obszary, które powinny zostać uzupełnione inną, dodatkową mapą (fragmenty gwiazdozbiorów Panny i Warkocza Bereniki) albo przegapionymi, łatwymi obiektami. Jak więc się okazuje, omawiany atlas jest tylko pozornie bogaty w obiekty, gdyż znaczna część z nich to w praktyce tylko pusta treść.
Atlas ma zadatki na stanie się cenną pozycją dla początkujących, zgodnie z intencją autora. Efekt jednak według mnie jest zaledwie "czwórkowy z minusem". Jeśli ktoś chce stworzyć atlas dla początkujących, to jedynym wyznacznikiem przeznaczenia takiej publikacji nie może być li-tylko zasięg zaznaczonych gwiazd. Potrzebny jest też przemyślany dobór obiektów, a tego niestety "Atlas Nieba" Marka Substyka nie oferuje. Tak więc, nawet odbiorca posiadający jedynie małą lornetkę czy niewielki teleskop i skupiający się na jasnych i przyjemnych obiektach, bardzo szybko będzie potrzebował lepszych map. Zdecydowanie zbyt szybko.
Zamieszczone w artykule zdjęcia mają charakter poglądowy i służą przybliżeniu Czytelnikowi cech publikacji i nie mogą być wykorzystywane w inny sposób.