Widok przez ten okular zrobił na mnie tak potężne wrażenie, że postanowiłem sobie, że gdy tylko zluzuję trochę z astrofotografią, będę musiał go mieć. W poprzednim roku, na zlocie w Belęcinie oglądałem nim w moim ED80 M27 zawieszoną w potężnym gwiezdnym polu. Pomyślałem sobie - oho, moment zakupu się zbliża.
I tak też się stało. Okular wreszcie przyjechał...
Co tu dużo mówić - jest ogromny - wygląda jak granat ręczny. Nagler 31mm to 6 soczewek zamkniętych w masywnej obudowie. Okular jest oczywiście w wersji 2 calowej i waży cały kilogram. Nie bez powodu w naszym żargonie astronocowym nazywamy go "słoikiem".
Pierwsze obserwacje
(O ile oglądanie czegoś innego niż planety i Księżyc z miasta można nazwać obserwacjami)
Ponieważ od dwóch miesięcy nie rozstawiałem sprzętu ze względu na parszywą pogodę - przy pierwszym rozpogodzeniu wytaszczyłem mój ekspresowy zestaw - ED80 Sky Watchera z kątówką WO powieszony na Porcie Vixena. Z początku obawiałem się czy Porta wytrzyma konfrontację z tak ciężkim okularem, EDkiem i kątówką WO. Niepotrzebnie się martwiłem. Zestaw da się spokojnie zbalansować. Dałoby się jeszcze doczepić szukacz. Niepotrzebnie obawiałem się też o wyciąg Sky Watchera. Cryford EDka nie wysuwa się samoczynnie pod ciężarem Naglera.
Takie zestawienie Chińczyka z Tele Vue może wydawać się mezaliansem i można właściwie powiedzieć, że to luneta została dokręcona do Naglera. Jestem jednak zdania, że tak samo ważne jest to, co mamy z tyłu lunety a nie tylko z przodu. Okular ten traktuję zresztą jako docelowy a zakup lepszej lunety to kwestia czasu.
Na pierwszy ogień poszły Plejady. Obraz masakryczny. Idealne szpileczki aż po sam brzeg. Okular ostrzy w całym polu. Nie ma różnicy czy ostrość ustawiam na skraju pola czy w środku. A pole jest olbrzymie! W moim Edku, 82 stopnie Naglera odpowiadają rzeczywistemu polu 4 1/4 stopnia. Mieszczą się w nim n.p. : charakterystyczny trójkąt w Woźnicy lub pas Oriona. Uderza trójwymiarowość dawanego obrazu. Aberracji chromatycznej nie stwierdziłem.
NGC884/869 - Co tu dużo mówić - małe powiększenie 19x sprawia, że zdają się być zawieszone w kosmosie. W moim zestawie - pole wychodzi coś ponad 4 stopnie. W tak szerokim kontekście ten obiekt wygląda cudownie. Mimo kiepskiego miejskiego nieba i nieciekawej przejrzystości powietrza. Nawet w tym powiększeniu wyraźnie widać "kocią łapkę"(bywalcy Jezior wiedzą o co chodzi, innym wytłumaczę, że chodzi o układ gwiazd podobny do odcisku kociej łapy) Na chichotkach widać jak dobrze ten okular radzi sobie z kolorami gwiazd. Różnice w kolorach są widoczne wyraźnie.
M42 - wygląda dość przestrzennie, ma wyraźnie zielonkawy odcień. Nie jest to oczywiście powiększenie dla tego obiektu, ale mgławica w Orionie też wygląda w nim fajnie.Oglądając ją w małym polu często tracimy to co jest dookoła. A tu mamy wszystko jak na patelni.
M44 - zajmuje jakieś 2/3 pola widzenia. Wrażenie robią trzy charakterystyczne trójkąciki z kolorowych gwiazd. Mimo zanieczyszczonego światłem miejskiego nieba - świetny kontrast.
M35 - okular stworzony w tym zestawie do tej gromady. Delikatne punkciki tej gromadki na dosyć dużej powierzchni. Co za kosmos!
Trzeba jednak pilnować, żeby oko było mniej więcej w środku pola widzenia bo inaczej daje się we znaki
efekt "fasolki" - czyli pociemnienia na brzegu. Podejrzewam jednak, że przy ciemniejszym tle efekt ten jest nie do zauważenia.
Żeby jednak nie było jednak tak słodko trzeba jednak wspomnieć o dystorsji. Wada ta widoczna jest przy szybkim przesuwaniu lunetą po niebie lub w dzień na prostych krawędziach. Dotyka to jednak wszystkich szerokokątnych i długoogniskowych okularów.
W tych warunkach trudno było o test na mgławicach, choć widok M42 był obiecujący. Trzeba poczekać na wypad za miasto. Niestety, prognozy w tym nowiu są znów załamujące...
Podsumowanie:
plusy:
wspaniały kontrast
rewelacyjna "punktowość" praktycznie w całym polu
LER 19mm
olbrzymie pole 82 stopni
minusy:
spora waga
dystorsja