LOGOWANIE | REJESTRACJA


NowościTesty ANRecenzje użytkownikówKatalog sprzętuObserwacjeArtykułyGaleria

Teleskop Meade/Bresser Messier R-127L
[RECENZJE] 2008-11-17 | Michał "Bemko" Bemowski


Mechanika i optyka

Teleskop sprawia dobre wrażenie ogólne, wykonany jest solidnie i dokładnie, bez rażących niedoróbek. Nie jest tak pancerny jak TAL 100RS, ale to w końcu chińczyk, a tam lubią dodać trochę plastiku. Daje się jednak zauważyć kilka drobnych niedoróbek, o których za chwilę.

Odrośnik wykonany z aluminium jest zdecydowanie za krótki aby dobrze chronić przed rosą. Jego całkowita długość wynosi 14cm, a ponad powierzchnię soczewki wystaje jedynie 10cm. Jest to jednak rozsądne rozwiązanie, bo gdyby był normalnej długości to teleskop byłby jeszcze bardziej nieporęczny i nie wszedłby w poprzek do prawie żadnego samochodu. Praktycznie jest on niezdejmowalny (bardzo mocno wciśnięty na tubę). Wewnętrzne wyczernienie jest wystarczająco dobre. Aby uchronić się przed rosą wykonałem z kawałka karimaty przedłużenie odrośnika o długości 30cm, wsadzane do jego środka. Zielona karimata (innej nie było) w celu wyczernienia jest obszyta od wewnątrz czarnym materiałem. Dekiel jest dobrze spasowany, wchodzi na zewnątrz odrośnika. Niestety przy ujemnych temperaturach znacznie się kurczy i bardzo ciężko jest go założyć lub zdjąć. Dlatego też trzeba pamiętać, aby zdjąć go nieco wcześniej (najlepiej przed wyjściem z domu), bo inaczej może nas spotkać niemiła niespodzianka w postaci dekla zablokowanego na tubie. Na zdjęciu widać przedłużenie odrośnika założone na teleskop:



Obiektyw teleskopu jest typowym dubletem achromatycznym Fraunhofera z przerwą powietrzną. Wszystkie jego powierzchnie pokryte są warstwami przeciwodblaskowymi mieniącymi się na zielono. Brzegi soczewek są poczernione, jakkolwiek patrząc od strony szkła nie są one zbyt ciemne, a malowanie jest niezbyt staranne. Na brzegach obu soczewek zaznaczono ich optymalne ustawienie względem siebie.



Cela obiektywu jest metalowa, soczewki są dociskane plastikowym pierścieniem. Istnieje możliwość kolimacji obiektywu za pomocą 3 par śrub, które jednocześnie mocują celę do plastikowego elementu łączącego ją z tubą i odrośnikiem.





Fabrycznie obiektyw nie był w ogóle skolimowany. Cela była po prostu dociśnięta maksymalnie do obudowy, prawdopodobnie w celu ochrony optyki w czasie transportu. Sama kolimacja nie nastręcza większych problemów. Do otrzymania idealnego ustawienia trzeba było wykonać ok. 2 obroty śrubami kolimacyjnymi. Nie zauważyłem również aby kolimacja "uciekała", co jest akurat typowe dla achromatów.

Optyka jest dobrej jakości, o czym najlepiej chyba świadczą moje obserwacje. Star-test nie wykazuje żadnych dostrzegalnych wad. Aberracja chromatyczna jest widoczna i nie da się tego ukryć, jakkolwiek w moim przypadku w żaden sposób nie psuje ona wrażeń estetycznych. Ktoś wychowany na Newtonach mógłby oczywiście stwierdzić co innego, jednak nie jest tak, że wada ta znacznie utrudnia obserwacje. Jej wpływ na obrazy najbardziej jest widoczny na Księżycu. Wszystkie ciemne struktury, a więc przede wszystkim cienie na jego powierzchni są fioletowe. Całkiem niezłym półśrodkiem jest żółtozielony filtr fotograficzny zamocowany w wyciągu. Powoduje on wyraźny zafarb, ale sprawia jednocześnie, że aberracja chromatyczna nie jest taka dokuczliwa. Na innych obiektach jej wpływ nie jest aż taki silny. Zauważalna jest jeszcze na Jowiszu, Marsie oraz podczas obserwacji Wenus (w tym przypadku efekt pogłębia dyspersja światła w atmosferze). Saturn dzięki swojej żółtej barwie nie uwidacznia tej wady aż tak bardzo i właściwie problem kolorków w przypadku tej planety nie istnieje. Pozostałe obiekty (poza najjaśniejszymi gwiazdami) są zbyt słabe, aby fiolet był w ich przypadku dostrzegalny.

Tuba wykonana jest, podobnie jak odrośnik, z aluminium. Wyczernienie wnętrza stoi na wysokim poziomie. W środku znajdują się 3 dobrze dopasowane do tuby diafragmy. Tutaj widać pewną niedoróbkę - końcówki trzech śrub z nakrętkami mocującymi obiektyw i odrośnik do tuby wchodzą w światło obiektywu i nieco przysłaniają jego najbardziej zewnętrzne części. Jest to zauważalne na krążkach dyfrakcyjnych! O ile strata światła jest znikoma, to dyfrakcja na ich brzegach może nie być aż tak obojętna. Najprościej jest te śrubki odwrócić. Aby się do nich dostać konieczny jest demontaż całej celi wraz z obiektywem. Po jej wyjęciu odkręciłem śrubki i wiertłem 8mm rozwierciłem ręcznie otwory wewnątrz tuby tak, aby wpasowały się tam wpuszczane łebki oryginalnych śrub. Po ich założeniu i dokręceniu nakrętek wystają jedynie ok. 1mm ponad powierzchnię tuby. Efekt widać na poniższych zdjęciach:





Achromatyczny szukacz 8x50 jest przyzwoitej jakości. Nie ma szału, ale spokojnie wystarcza do odnajdywania celów na niebie. Szkoda że nie ma wbudowanej kątówki, ale to nie ta klasa sprzętu... Stopka mocująca jest nietypowa, w kształcie odwróconej litery T. Obejmy posiadają w sumie 6 śrub kolimacyjnych, z czego 2 górne są sprężynujące. Znakomicie ułatwia to justowanie szukacza z teleskopem, bo kręci się tylko 2 śrubami, podczas gdy 3 sama kontruje. Szukacz dobrze trzyma oś, nie zauważyłem problemów z jego rozjustowywaniem się. Ostrość reguluje się kręcąc obiektywem i kontrującym go pierścieniem. Gwint ma nieco za mały skok i trudno jest trafić w punkt idealnej ostrości. Okular ma pole widzenia ok. 50°, co nie jest rewelacją, szczególnie że traci ostrość od około połowy pola. Posiada za to całkiem niezły krzyż wygrawerowany na szklanej płytce, który jest dość równomiernie podświetlany czerwoną diodą. Mały okrąg ma średnicę ok. 10°, na niebie daje to trochę ponad jeden stopień, a więc podobnie jak pole Plossla 32mm. Jest to bardzo fajne rozwiązanie, bo to co znajdzie się wewnątrz okręgu powinno być również widoczne w okularze. Ułatwia to orientowanie się na niebie przy przechodzeniu z obrazu odwróconego w szukaczu do jedynie odbitego poziomo w teleskopie.


Krzyż celowniczy w szukaczu

Krzyż jest jednak bardzo czuły na nieosiowe ustawienie oka i nawet niewielkie odchylenie powoduje spore smużenie. Bez podświetlania krzyż jest słabo widoczny nawet na niezbyt ciemnym niebie. ER jest duży i komfortowy, muszla oczna jest miękka i łatwo się składa. Dekiel na obiektyw jest luźny i spada nawet przy pochyleniu w dół. Przydałoby się wkleić do środka kawałek materiału. Odrośnik w szukaczu praktycznie nie istnieje przez co pojawiają się duże problemy z roszeniem. Trzeba we własnym zakresie wykonać przedłużenie np. z impregnowanego kartonu.



Wyciąg to chyba najsłabsza część teleskopu. Nie lata co prawda na boki, ale wykonanie i spasowanie listy zębatej z zębatką jest co najmniej kiepskie. Zęby są skoszone, co powinno zmniejszać luzy, ale niewiele to daje. Mocne dociśnięcie pokrętła do listwy poprawia nieco sytuację, ale do kręcenia trzeba używać na tyle dużej siły, że ciężko mówić o precyzji... Wnętrze jest wyczernione nieco gorzej niż reszta elementów, ale dodatkowe diafragmy w wyciągu dość skutecznie niwelują odblaski. Z zewnątrz rura poryta jest czarnym tlenkiem glinu, ślizga się na plastikowych podkładkach widocznych na zdjęciu.


Pokrętła są duże, przez co dość precyzyjne. Jednak przy niższych temperaturach metal z którego są wykonane jest zimny i nieprzyjemny w dotyku. Smar to typowe chińskie mazidło klejące się do wszystkiego. Mocno gęstnieje na mrozie, więc zimą trzeba nieco poluzować zębatkę żeby w ogóle dało się ruszyć wyciągiem. Najgorsze jest chyba to, że wymiana np. na WO praktycznie nie wchodzi w grę. Mocowanie wyciągu jest zespolone z tubą i konieczna byłaby przeróbka całego tego elementu. Bez tokarki i sporego zacięcia ATM'owego nie ma szans... Wyciąg dociskany jest śrubą, która w moim egzemplarzu miała zniszczony gwint i nie dało się jej odpowiednio dokręcić. Trzeba było ponownie nagwintować otwór i przerobić śrubę. Myślę, że jest to jednostkowy problem.

Do teleskopu dołączona jest zwykła lustrzana kątówka 1,25". Jej obudowa wykonana jest z plastiku, wyczernienie wewnątrz jest dobre. Jednak ma pewien mankament - brzeg tulei 1,25" pokryty jest metaliczną farbą i bardzo mocno się błyszczy, co może powodować odblaski. Wystarczy jednak zeszlifować zewnętrzną powłokę papierem ściernym, żeby odkryć czarny, matowy plastik. Różnica widoczna jest na zdjęciach.


Powłoka lusterka to aluminium utwardzane kwarcem (teoretyczna sprawność ok. 87%). Po pewnym czasie wymieniłem kątówkę na model 2". Poza zwiększeniem sztywności nie zauważyłem większych różnic w obrazach.

W zestawie znajdują się trzy okulary o ogniskowych 10, 15 i 25mm. Są to zwykłe Plossle z polem ok. 50°. Ich obudowy wykonane są z metalu. Tracą ostrość na brzegach w odległości ok. 2/3 promienia od środka pola, pokryte są błękitnymi warstwami przeciwodblaskowymi. Otrzymywane obrazy są całkiem przyzwoite. Zestaw jest prawie parafokalny, wymagają jedynie niewielkiego przeostrzenia. 25mm i 15mm są dość komfortowe, do 10mm trzeba już mocno przyklejać oko aby objąć całe pole widzenia. Zestaw uzupełnia achromatyczny Barlow 2x w plastikowej obudowie. Nie jest on rewelacyjnej jakości, ale nie pogarsza znacząco obrazów. Bardzo ładnie współpracuje po wydłużeniu go o 5cm (krotność wzrasta do ok. 3x) z zoomem LV Vixena. Świetnie spisuje się ten zestaw na Księżycu, w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób znacznie minimalizując fiolet na krawędziach i w cieniach kraterów. Dołączone okulary i Barlow zapewniają sporą gamę powiększeń, ich jakość jest wystarczająca do satysfakcjonujących obserwacji, jednak dopiero lepsze okulary pozwalają teleskopowi pokazać pełnię swoich możliwości.


Głowica paralaktyczna nazwana przez producenta MON-2 jest nieco zmodyfikowanym klonem EQ-5. Teleskop mocowany jest na standardowy dovetail Synty, blokuje się go za pomocą dwóch śrub: dużej głównej i małej kontrującej. W osi DEC nie ma wyczuwalnych luzów, mikroruch chodzi płynnie. Cięgno jest wystarczająco elastyczne, pokrętło jest duże i precyzyjne. Przeciwwaga ma masę 4,5kg i jest w pełni wystarczająca, aby zrównoważyć teleskop z ciężkimi akcesoriami. W osi RA również nie daje się wyczuć większych luzów. Hamulec fabrycznie był źle ustawiony i po zaciśnięciu do końca montaż nie blokował się całkowicie i mógł się dalej kręcić. Musiałem go nieco przestawić. Ślimak w osi RA zamocowany jest w obudowie bez żadnych podkładek, metalowe powierzchnie trą ze sobą jedynie na smar. Pomimo tego nawet po mocnym skręceniu chodzi on dość lekko.

Głowica MON-2

Wszystkie elementy mechaniczne wysmarowane są typowym chińskim, kasującym luzy, klejącym się do wszystkiego smarem. Wewnątrz widać również standardowe przykłady chińskiego partactwa: opiłki metalu a nawet latający luzem kawałek miękkiej blachy o długości prawie 8mm! Zmotoryzowanie montażu zwykłym napędem Sky-Watchera wymaga niestety jego przeróbek. Niezbyt dużych, ale trzeba mieć w domu piłkę do metalu i odrobinę wprawy. Producent chciał się zabezpieczyć przed stosowaniem innych napędów niż dedykowane i zastosował nieco mniejsze łoże mocujące i dłuższą śrubę.

Problem złego dopasowania standardowego napędu EQ-5 i montażu MON-2

Tak więc, płytkę mocującą napęd trzeba przyciąć w szerokości o ok. 3mm na całej długości. Aby to zrobić, trzeba wcześniej wyjąć silnik. Śrubę wystarczy wymienić na odrobinę dłuższą, niekoniecznie imbusową, może być zwykły krzyżak, o ile mamy odpowiednio długi śrubokręt.

W zestawie znajduje się podświetlana lunetka biegunowa, która podobnie jak w szukaczu wzór ma wygrawerowany na szklanej płytce. Zaznaczony jest na niej Biegun Północny wraz z linią i miejscem w którym po poprawnym ustawieniu powinna znajdować się Gwiazda Polarna. Zaznaczony jest również układ 4 gwiazd w Oktancie dla półkuli południowej.

Widok przez lunetkę biegunową

Zakrywka lunetki biegunowej, którą wsadza się do otworu w głowicy, dość luźno siedzi na swoim miejscu. Dodatkowo, znacząco kurczy się przy niskich temperaturach i łatwo ją wtedy zgubić. Lepiej więc zostawić ten element w domu.

Statyw zbudowany jest na bazie rur ze stali nierdzewnej o średnicy 1,5". Wysuwana część jest blokowana dwoma śrubami. Nogi zakończone są gumowymi nakładkami. Głowicę mocuje się pojedynczą śrubą z pokrętłem przypominającym korkociąg. Jednak po mocnym dokręceniu głowicy do statywu przy próbie odkręcenia zamiast śruby odkręca się samo pokrętło. Aby temu zapobiec trzeba przewiercić się przez pokrętło i śrubę i wbić w ten otwór metalowy klin. Skutecznie uniemożliwia to odkręcanie się pokrętła od śruby. Nogi połączone są trzema dość solidnymi plastikowymi poprzeczkami które schodzą się w miejscu mocowania, również plastikowej, półeczki na akcesoria. W miejscu mocowania nóg do głowicy nie ma wyczuwalnych luzów. W najniższej pozycji statyw jest wystarczająco sztywny. Dopiero po rozłożeniu nóg do maksymalnej wysokości zaczyna się problem ze sztywnością i drganiami. Drewniany statyw teodolitowy oferuje podobną sztywność jak ten stalowy w najniższym położeniu. Główną jego zaletą jest to to, że umożliwia dowolne ustawienie wysokości głowicy nad ziemią bez obaw o stabilność całej konstrukcji. Przy standardowym statywie, bez wysuwania nóg, okular czasami wypada nam poniżej wysokości wzroku pięciolatka. Na teodolicie nie ma tego problemu.

Stalowy statyw

Całość dostarczana jest w dwóch dość dużych kartonach: jeden z montażem i przeciwwagami, drugi z tubą optyczną i akcesoriami. Wszystko jest solidnie zapakowane w styropian i gąbkę oraz folie zabezpieczające. Do refraktora dołączona jest instrukcja obsługi w języku polskim opisująca budowę oraz składanie teleskopu... Newtona. Są w niej na szczęście wzmianki o posługiwaniu się refraktorami. Instrukcja napisana jest dobrze, objaśnione są w niej podstawowe zagadnienia potrzebne początkującemu do rozpoczęcia obserwacji, a nawet opis kolimacji Newtona! Oprócz tego do teleskopu dołączona jest płyta z Cartes du Ciel, bardzo kiepska mapa Księżyca oraz niewielka Obrotowa Mapa Nieba. Niestety nigdzie nie jest opisany sposób posługiwania się nią...




poprzedni rozdział | następny rozdział


Spis treści

1. Wstęp
2. Dane techniczne
3. Mechanika i optyka
4. Mobilność i wygoda użytkowania
5. Obserwacje
6. Podsumowanie


Komentarze

Łukasz Rachuna


2008-11-18
12:33:40
Świetna recenzja. Tym bardziej poparta taką ilością zdjęć i szkiców. Gratulacje. Osobiście jeszcze czekam by ktoś opisał messiera 152S
Tomuś

2008-11-18
14:49:12
Przepięknie przedstawiona recenzja :) Takie opisy wraz z przykładowymi zdjęciami lub szkicami powinny być załączane do instrukcji obsługi każdego ze sprzętów do astro. Zainteresowałem się tą recenzją bo skończyłem prawie w 100% budowę swojego refraktora na bazie szkieł Fraunhofera z tym tylko że parametry trochę inne a mianowicie 150/750mm f4.9 Pierwsze światło już widziałem no i jest super :) Pozdrawiam Tomek
Marek B.

2008-11-18
23:25:25
Witaj Bemko. Bardzo ciekawa recenzja ! Mam tylko jedno pytanie... piszesz o rozdzielaniu Epsilonów Lutni przy pow. 150x. Czy czy mniejszym powiększeniu, R-127L umożliwia także ich rozdzielenie, a jeśli tak to przy jakim ? Pozdrawiam
Bemko


2008-11-19
19:20:33
Dokładnie nie pamiętam jak to jest z tymi epsilonami, a nie mam też teraz za bardzo jak sprawdzić, ale znalazłem u siebie taką notatkę: "Wyraźnie zaczynają się rozdzielać w okolicach 100x" Ja rozróżniam zazwyczaj trzy etapy rozdzielenia: - coś z gwiazdą jest "nie tak", majaczy drugi składnik - można się dopatrzyć dwóch gwiazdek - wyraźna czarna dziura między składnikami Dla epsilonów wyglądałoby to jakoś tak: 60-80x => 100x => 150-200x
Piotr Perczak

[REDAKTOR AN]

2008-11-19
21:37:25
Bardzo dobrze zrobiona recenzja. Fajny patent z tą rurą na balkonie.
Mateusz Orzechowski


2008-11-22
16:50:44
Ciekawa recenzja. Pozdrawiam
Marek B.

2008-11-23
13:22:53
Przy moim Celestronie 80ED rozdzielenie Epsilonów Lutni wygląda następująco: pow. 67x - widzę lekko podłużną gwiazdę, pow. 100x - wyraźnie widać dwie gwiazdki, przy kolejnym większym powiększeniu, np. 150x ten efekt jest jeszcze bardziej pogłębiony, ale można stwierdzić że już od pow. 100x mamy do czynienia z pełnym rozdzieleniem. Oczywiście zakładam, że są dobre warunki obserwacyjne.

Możesz dodać swój komentarz po zalogowaniu.


Wszystkie prawa zastrzeżone / All rights reserved
Copyright © by Astronoce.pl | Design & Engine by Trajektoria